Od czasu do czasu nachodzi mnie chętka, żeby coś tutaj jeszcze napisać. Lubię wrzucać na bloga swoje wypocinki, lubię widzieć ich pełną, skończoną formę, ich zgrabną całość (ale sobie dodaję, nie? xd), jest tylko jeden mały problem: tworzenie ich to już mi się tak nie podoba. Męczący to proces, wymagający skupienia (jeszcze spoko), dokładności (trochę gorzej), wytrwałości i cierpliwości oraz skoncentrowania (masakrycznie trudno) i przede wszystkim pomysłu, a z tym, to u mnie ostatnio cieniusieńko. Najciekawsze rzeczy, które się dzieją wolę zostawić dla siebie. Z kolei jeśli nie będę pisać nic, to Wy odśledzicie mojego bloga, a jeśli będę samymi bzdurami i nudami Was częstować, zrobicie to jeszcze prędzej, niż gdyby nic się tutaj miało nie pojawiać. Przejdę więc może do rzeczy. U mnie ostatnio jest tak: sesja nadchodzi nieubłaganie wielkimi krokami, a tupie tak, że ściany drżą, a ja razem z nimi trzęsę się z obawy. TYlko wiecie… Nie lubię o tym rozmawiać. Jakoś tak mierzi mnie temat zaliczania przedmiotów na studiach, a co za tym idzie, niniejszym go kończę.
Jeśli nie o nauce, to o czym by tu opowiedzieć? Zarzućcie temat w komentarzach, co chcielibyście ode mnie usłyszeć, a ja postaram się spełnić tę prośby.
Autor: Zuzler
5 pytań
Bez zbędnych wstępów, jedziemy z nominacją Moni01!
1. Co ostatnio zrobiło na tobie największe wrażenie?
Kurde? Nie wiem. Ale tak serio, nie wiem i już. Poproszę o kolejny zestaw pytań. 😀
2. O co poprosiłabyś dżina z lampy i dlaczego?
Zależy jaki to dżin. Był taki dowcip o dżinie, który specjalizował się tylko w herbacie i ciasteczkach, gdzieś tam w pierwszym wątku z dowcipami na forum "Humor" wisi. W takim wypadku sprawa byłaby prosta. Kolejne pytanie, ile życzeń mogłabym mieć i czy chodziłoby tylko o rzeczy materialne, czy mogłabym też poprosić o coś abstrakcyjnego. Jeśli 3 życzenia i abstrakcja wchodziłaby w grę, to chciałabym własnego mieszkania najlepiej gdzieś w centrum miasta, ale nie przy jakiejś hałaśliwej, jebitnej ulicy, tylko gdzieś nieco z boczku. Oczywiście dom nie mógłby iść za chwilę do rozbiórki, a samo mieszkanie wolałabym jednak wyremontowane i w miarę przyjemnie wyglądające. Myślę, że dwa pokoje by starczyły, choć za 3 bym się w żadnym razie nie obraziła, a i jeszcze, gdyby łazienka i kuchnia były w środku? Latanie po nocy na półpiętro albo wynoszenie rano woniejącego wiadereczka już kiedyś przerabiałam i jakoś nie przypadły mi te opcje do gustu.
Dalej, nie narzekałabym na torbę, w której w razie potrzeby same pojawiałyby się potrzebne mi rzeczy. Ale tu, żeby mi się w głowie z dobrobytu nie przewróciło chciałabym jakiegoś filtra. Chciałabym, żeby torba działała tylko wtedy, gdy już naprawdę inaczej się nie da, czyli np gdybym była zagrożona śmiercią głodową, zmaterializowałoby się w niej jedzenie, gdybym naprawdę nie miała innego wyjścia, tylko wyjechać z miasta albo coś kupić, dostałabym pieniądze i to tylko tyle, ile byłoby mi potrzebne. No, ok, może głodowe racje w przypadku zagrożenia życia to trochę mało, więc ok, po prostu torba dawałaby dokładnie tyle, ile powinno starczyć, ani za wiele, ani za mało.
Ale co chciałabym w ramach trzeciego życzenia? Może, żebym była nieco inną osobą, niż jestem. Dla świata nic bym sobie nie życzyła, bo jeśli ja dajmy na to stałabym się większą altruistką, to świat też by na tym skorzystał. Jeśli nawet chciałabym czegoś, co nie dotyczyłoby mnie, musiałoby to dotyczyć kogoś mi bliskiego.
W przypadku, gdybym miała prawo do tylko jednej prośby, poprzestałabym albo na tej ostatniej, albo? No właśnie? Mieszkanie czy torba przetrwania? Chyba jednak torba. Na mieszkanie można zarobić, a taka torba to raz w życiu wpadłaby mi w ręce, bo skd wziąć drugiego dżina.
Ach, no tak. Jeszcze trzeba wyjaśnić dlaczego poprosiłabym akurat o to wszystko. Tylko co tu tłumaczyć? Kto nie chciałby mieć gdzie żyć na stałe i nie brać kredytu? Torba nie raz pewnie uratowałaby tyłek w sytuacjach podbramkowych. A co do trzeciej sprawy? No cóż, ja też jak koleżanka Monia i parę innych osób mam świadomość, że coś trzeba zmienić, tylko nie mogę się do tego zabrać.
3. Kim chciałabyś być, gdybyś musiała być sławna?
Sobą. Uwielbiam naturalność. Mogłabym np być sławna z tego, że napisałam książkę o zwykłym szarym życiu niewidomków, która stałaby się bestsellerem, którą ludzie chętnie by czytali, która by im otworzyła oczy, dała nam coś, sprawiłaby, że choć odrobinkę inaczej zaczęto by traktować niewidomych albo i szerzej, po prostu niepełnosprawnych, ale w takich zwykłych sytuacjach. Żeby nie podchodzili już na ulicy, chcąc pomóc za wszelką cenę i wbrew czyjejś woli, nie pomijali automatycznie, bo w sumie nie pomyśleli, żę też możemy iść z innymi z grupy ze studiów na piwo.
4. Czy świat schodzi na psy?
Nie mam zdania, acz przyjmuję dwie opcje: pierwsza jest taka, że nie. Świat zawsze był taki sobie, ludzie od wieków są skur? No, wiadomo o co chodzi. Mam teorię, że ci uważający, że świat schodzi na psy, po prostu przyzwyczaili się do tego niefajnego życia, jakie mieli, a teraz ono się zmienia i w ich mniemaniu jest gorzej, choć z innej strony może robić się nieco lżej. Druga teoria brzmi tak, że kto wie, może dzieje się rzeczywiście źle? Młodzi mają coraz mniej szacunku dla starszych, szerzy się plastikowość, upadają autorytety, a człowiek człowiekowi staje się może i rzeczywiście coraz gorszym wilkiem? Choć jednak pierwsza hipoteza jest bardziej prawdopodobna. W końcu kilkadziesiąt lat temu powiedzmy szacunek dla starszych był bardziej powszechny i widoczny, ale już np panna z dzieckiem miała dużo mocniej przerąbane niż teraz. Dzieci zamiast siedzieć w smartfonie cały dzień albo bez przerwy pod czujnym rodzicielskim okiem latały po dworze od świtu do zmierzchu i było im dobrze, ale za to, żeby napisać głupią pracę na lekcje, musiały grzebać się mozolnie w książkach w bibliotece, a teraz starczy wpisać hasło w Google i hyc, wszystko pod ręką. Zdolności analityczne, czytanie ze zrozumieniem i umiejętność robienia notatek z dłuższych tekstów też są tutaj przecież przydatne.
Podsumowując, nie wiem, nie znam się na tym, nie umiem ocenić, bo żeby ocenić naprawdę dobrze, musiałabym żyć najmniej ze sto lat i nic innego nie robić cały czas, tylko obserwować i obiektywnie oceniać, ale nieco bliższa jest mi hipoteza, że świat nie schodzi na psy, tylko po prostu się zmienia ? tu ubędzie, tam przybędzie i w zasadzie jeśli jest gorzej albo lepiej niż kiedyś, to w ogólnym rozrachunku równowaga zostaje zachowana, a w szczegółowym zależy od każdego człowieka i jego preferencji.
5. Jaką realną umiejętność chciałabyś posiadać, ale nie chce Ci się jej nauczyć?
NO cóż, myślę, że naprawdę płynne i naprawdę porządne posługiwanie się językami obcymi w mowie i piśmie zajmuje jedno z pierwszych miejsc na tej liście. Długiej liście, szczerze mówiąc. I chyba w tej kwestii wiele do dodania nie mam. 😀
A teraz uwaga uwaga!
Nominuję niniejszym użytkowników takich jak:
Pajper!
Daszek!
Paulinux!
Tomecki!
W razie, gdyby któraś z tych osób odmówiła w komentarzu do tego wpisu lub na priv, wyzywam też Julitkę.
Pytania:
1. Jakiej czynności naprawdę nie lubisz wykonywać w swoim domu i dlaczego?
2. Kupienie lub dostanie czego uważasz za najlepszy interes lub najkorzystniejszą okazję 2020 roku?
3. Gdybyś mógł/mogła urodzić się i żyć w innych czasach, ale nie w przyszłości, tylko tych mniej lub bardziej nam znanych, jakie byłyby to czasy i dlaczego?
4. Jaka była najśmieszniejsza, najdziwniejsza lub najgłupsza rzecz, jaką kazano Ci zrobić w szkole albo która się tam Tobie zdarzyła?
5. Jakie masz podejście do weganizmu, 0 waste i tym podobnych ideologii czy ruchów? Jak myślisz, dałbyś radę przyjąć taki sposób życia? Jeśli nie masz osobiście zdania na ten temat, odpowiedz tylko na drugie pytanie i oczywiście wszystkich proszę o uzasadnienie wypowiedzi.
### 19. Maria Krueger ? Godzina pąsowej róży
Chyba trafiłam na jakąś wersję unowocześnioną, bo nie było w niej słowa o tym, że czasy współczesne głównej bohaterki to rok 1960, pamiętam natomiast, że w wersji z biblioteki książki mówionej podkreślone to było nie raz. No ale co ja tam wiem, może starość mi się już na mózgu odciska. Najważniejsze, że w chwili gdy Anda postanawia cofnąć zabytkowy zegar, stojący w jej pokoju o godzinkę czy dwie, wszystko wymyka się jej spod kontroli. Gdy wskazówki zegara kończą swój szalony bieg do tyłu, Anda nie stoi już w swoim pokoju, tylko w jakimś parku, nie ma na sobie pięknych nowiutkich spodni tylko krępującą ruchy kiecę i, o zgrozo! gorset, ciotka Eleonora, do której kiedyś należał nieszczęsny czasomierz, niejest już upozowana na fotografii, wiszącej na ścianie, tylko, jak najbardziej żywa, spaceruje razem z Andą i wyjaśnia jej, że oto cofnęła czas i znajduje się w roku 1880. Jak nieco roztrzepana i mało dziewczęca czternastolatka odnajdzie się w roli grzecznej panienki z dobrego mieszczańskiego domu? Proponuję przeczytać i sprawdzić. Co prawda jest to książka przeznaczona raczej dla młodszej młodzieży, ale kto powiedział, że dorosły człowiek nie może jej przeczytać z przyjemnością? Ja to zrobiłam i jestem zadowolona. Teraz dopiero, czytając ją po wielu latach widzę cel zestawienia naturalnego, swobodnego stylu bycia nastolatki z drugiej połowy XX wieku i godnej kobiecości ciotki Eleonory oraz jej spojrzenia na obyczaje drugiej połowy XX wieku przez pryzmat tych z końca wieku XIX. Dobra książka, polecam szczerze.
### 20. Maria Krueger ? Szkoła narzeczonych
Marianna nie jest jednostką wybitną. Nie ciągnie jej ani na scenę jak kuzynkę Jolantę, ani do wyczynów sportowych, jak siostrę Jolanty, ani do biura, ani do nauczania. Marianna jest ciepła, miła i? Uwielbia po prostu gotować, piec, zajmować się domem i dziećmi. Nic więc dziwnego, że gdy znajduje ofertę Szkoły Narzeczonych, bez wahania decyduje, że tam właśnie będzie kontynuować swoją naukę.
"Szkoła narzeczonych" to pełna ciepła i humoru opowieść o spokojnym życiu, w którym największym zmartwieniem jest zżarcie przez koty pokazowego wigilijnego dania, dojenie krów to dla bohaterki powód do chwalenia się rodzinie, a życie jest po prostu piękne i stoi otworem przed Marianną i jej przyjaciółkami. Może taka historia była rzeczywiście potrzebna ludziom przytłoczonym trudami kolejnego roku II wojny światowej?
Polecam tę książkę tak jak poprzednią, choć mi osobiście mniej się podobała. Jednak również z niej można wyciągnąć ciekawe wnioski. Bycie tzw. kurą domową w obecnych czasach traktowane jest często jako powód do niezadowolenia z życia, ale czy musi tak być? Bohaterka "Szkoły narzeczonych" po prostu cieszy się, mogąc szkolić się w byciu dobrą, gospodarną panią domu, chce spełniać się życiowo właśnie w taki sposób. Czy jest on gorszy, niż praca dziennikarki, kariera sportowa czy w balecie?
### 21. Paulina Hendel ? Żniwiarz ? część 5
Piszę o tej książce szczerze mówiąc tylko po to, by ją odhaczyć. W innych wpisach już ujęłam poprzednie tomy tej serii, a ten? No cóż, nie odbiega od nich poziomem. Nie zdziwię się, jeśli pojawią się jeszcze następne tomy, choć autorka mogłaby już po mału zacząć sobie darowywać. Mam je zamiar przeczytać, ale dlatego, że historia jest znośna, poznaje się ją lekko i miło, nie dlatego, że widzę w niej jakąś szczególną wartość.
### 22. Diana Palmer ? Ojciec mimo woli
Życie Blake?a zmienia się dość drastycznie dzięki całkiem przypadkowemu zbiegowi wydarzeń. Pierwszym z nich jest pojawienie się w jego domu czteroletniej córeczki, o której istnieniu dowiedział się w momencie jej przybycia. Drugie wydarzenie to przyjazd do jego miasta dziewczyny, którą niemal wykorzystał seksualnie, po czym rozeszli się w olbrzymim nieporozumieniu. Brzmi ciekawie? No to rozczarowanie: opowieść miała być chyba pikantna. Jest głupia. Naiwność bohaterów powala. Poza tym jak to tak, w kilka dni przejść ze stanu "nie mogę na ciebie patrzeć, okrutnie mnie zraniłeś" do "och, zróbmy to gdziekolwiek"? Poza tym ten tytuł? Ojciec? No ok, tylko o relacji bohatera z córką jest tu jakoś tak mało. Nie polecam tej pozycji osobom, które gardzą harlequinami. Nie, nie i raz jeszcze: nie!
### 23. Małgorzata Klunder ? Niziołkowie z ulicy Pamiątkowej ? część 2
Jak w części pierwszej akcja przetoczyła się piorunem przez 40 bez mała lat, tak tutaj mamy tylko rok. Ale jaki rok, łohohoho!
Poziom tej książki, jeśli to możliwe, jest chyba wyższy, niż w przypadku pierwszego tomu i przyznam szczerze, że jak dla mnie, to chyba za wysoki. Jak akcję rozumiałam, tak już sporej części nawiązań kulturowych średnio, choć za osobę nieoczytaną, że tak skromnie powiem, raczej mnie ciężko uznać. Także owszem, polecam z całego serduszka, ale trzeba mieć sporą wiedzę, żeby pojąć w pełni, co autorka ma na myśli.
### 24. William Makepeace Thackeray ? Pierścień i róża
Historyjka krótka, utrzymana w co nieco bajkowym klimacie. Mamy tu wyraźny podział na tych złych i tych dobrych bohaterów, księżniczki, królewiczów, mądrą wróżkę? Ale czy to do końca bajka? Moja odpowiedź brzmi nie. Owszem, mogą z powodzeniem czytać tę historyjkę dzieci, sama to robiłam, mając jakieś 6-8 lat i była to lektura odpowiednia do mojego wieku. Ale przeczytałam ją i teraz i jest to kolejna książka, która okazuje się wartościowa i dla osoby dużo dojrzalszej, przede wszystkim mamy tu piękny przekrój ludzkich przywar ? bezduszności, próżności, egoizmu. A ile przepięknej ironii! Ile wyśmiewania tychże przywar! Mmmmniammmmm.
Wychwalam tak tę opowieść, ale właściwie nie była dla mnie jakimś wielkim intelektualnym wyzwaniem. Owszem, uznaję ją za mądrą i wartościową również dla dorosłych, ale? Hm? Nie przemówiła do mnie tak, jak na przykład "Serce jak złoty gołąb", nie dała tyle strawy duchowej, że się tak górnolotnie wyrażę.
Wena mnie jeszcze nie opuściła, więc produkuję dalej wpisidła, a skoro kolega Dawid zarzucił taki fajny, prosty w realizacji pomysł, no to proszę bardzo, moja wersja jego łańcuszka wygląda następująco.
1. Co ostatnio jadłeś i co najprawdopodobniej zjesz jako następne?
No cóż, ostatnia potrawa, jaką spożyłam to połówka lasagny za 12 złotych z Lidla. Kupił mi ją we Wrocławiu Kris, za moje pieniądze, żeby była jasność. Poszedł do sklepu dlatego, że u niego w domu jest cholernie zimno. Kris ogrzewa dom piecem węglowym, ale nie ma drewna, więc zbierał się i zbierał z rok, żeby iść po podpałkę, taką jak do grilla. Dziwne mi się wydaje takie rozpalanie pieca, bo u mnie w domu i babcia, i ojciec, gdy żył, robili to zupełnie inaczej. Nie chodzi mi nawet o to, że Kris wrzuca sam węgiel, a u nas zawsze było mnóstwo drewna w piwnicy, tylko o to na przykład, że u nas po kilku godzinach pieca nie szło dotknąć, a kolejne dwie, może cztery starczyły, żeby można go było ze spokojem zamknąć, a on potrafi palić całą noc i ten piec jest po prostu ciepły. Dziwi mnie to trochę. No, ale w każdym razie miałam pisać o czymś innym. Kris kupił mi tę lasagnę, a ja jedną połówkę zżarłam ostatniej nocy, gdy on spał, a drugą musiałam zabrać ze sobą do domu. Nie było to najfajniejsze wyjście, bo wyrzuciłam pudełko wierzchnie i została sama metalowa foremka, ale skoro połowy jedzenia już nie było, to jakoś udało mi się zwinąć tę foremkę prawie na pół, potem owinęłam ją w torbę, żeby zawartość nie rozpaciała się w drodze i zabrałam do domu. A teraz około 2 w nocy podgrzałam sobie tę nieszczęsną lasagnę w mikrofali i już jej nie ma.
Kolejna część pytania jest nieco bardziej skomplikowana. Nie wiem po prostu co zjem, choć wielce prawdopodobnym jest, że to już będzie obiad, bo jak położę się spać np o 4 czy 5 rano, to wstanę co najmniej o 12. Gorzej, że ten obiad podobno mam częściowo przygotować osobiście, bo moja rodzicielka umyśliła sobie, że jak mają być schabowe, to ja je będę rozbijać. Pfi, nie mam najmniejszej ochoty. A to dlatego, że to zwalanie na mnie jakichś debilnych prac i znajdowanie mi zajęcia na siłę. Nienawidzę tego.
2. Gdybyś miał kufer Alastora Moodiego, co byś w nim schował?
Wow, Dawidzie, ale żeś utrafił! Wyobraźcie sobie mili państwo, że właśnie wczoraj skończyliśmy z Krisem słuchać "HP i czary ognia". Żeby było śmieszniej, nie słuchałam tej książki od dobrych paru latek. Ale wracając do pytania, co bym tam trzymała? No jak to kurde co, wszystko! Używałabym go jako pawlacza, bo w pokoju starczą mi zwykłe mugolskie szafy, ale tak nawkładać tam tzw przydasiów i wstawić gdzieś do kąta? Noo, znacznie bardziej praktyczny schowek np na przetwory, którymi z pewnością napchałabym jedną komorę, niż piwnica czy strych, gdzie trzeba się przekopywać i przedzierać przez rupiecie Tu po prostu można by przeglądać każdą część kufra osobno w poszukiwaniu czegoś.
3. Gdybyś miał polecieć na trwającą 3 miesiące misję na powierzchnię Marsa i mógł ze sobą zabrać piosenki tylko jednego wykonawcy, kto by to był?
Beatlesi, może Queen? Dlatego, że oba zespoły tworzyły dość zróżnicowaną muzykę, a ileż można słuchać w kółko tego samego. Dostałabym na łeb, słuchając jednego wykonawcy, który tworzy mało różnorodnie. Ale tak najchętniej, to po prostu bym nie leciała i słuchałabym tego, co chcę.
4. Co znajdzie się u Ciebie w szafce z napisem "Nie otwierać pod żadnym pozorem", a co sprawiłby guzik z napisem "Nie wciskaj mnie, serio"?\
W szafce to chyba jakieś wstydliwe rzeczy, brudne podpaski, wibrator? Yyy, ok, może nie idźmy tą drogą? 😀 A tak serio, to nie wiem. Pewnie coś, co nie powinno trafić w niepowołane ręce, np zapas dobrego jedzonka i soczków. Bo ja, widzicie, uwielbiam soki, najbardziej pomarańczowy, grejfrutowy i ostatnie odkrycie: ananasowy. A guzik? NO cóż, nie należę do osób szczególnie upierdliwie wścibskich, więc pewnie bym po prostu nie wcisnęła, chyba, że tak byłoby napisane przy przycisku do windy albo na spłuczce w toalecie. Zresztą, o czym my mówimy? Najpewniej nawet bym się nie dowiedziała, że taki napis w ogóle na nim widnieje, o ile nie byłby brajlowski, ale na obrajlowany przycisk ten napis jest o wiele zbyt długi. Aaa, chyba, że chodzi koledze o to, co sprawiłby taki guzik, umieszczony przy mojej szafce z napisem "nie otwieraj pod żadnym pozorem"! No cóż, w takim wypadku wysunełaby się z szafki taka dłoń na sprężynce i dałaby majstrującemu przy niej po łapach.
5. Dlaczego kury nie latają?
Bo są tak hodowane, żeby były grube, ociężałe, miały słabe skrzydełka i nie latały, Dawidzie, jakoś kreatywniej się nie dało?
6. Co masz teraz w kieszeniach?
A co to, "Hobbita" się kolega naczytał? AKtualnie mam na sobie dresy, a w kieszeniach od dresów ciężko coś nosić, więc zwykle nie wkładam tam nic i chwila obecna nie jest wyjątkiem. Natomiast jeśli chodzi o bluzę, to akurat ta, którą teraz noszę ma zarąbiste olbrzymie kieszeniska, ale teraz nie ma w nich też nic, nawet starych biletów i paragonów. No cóż, spóźniłeś się z pytaniem o parę dni.
7. Jaki jest magiczny gadżet z książek, który chciałbyś mieć?
Hm? Aktualnie w głowie zostaje mi tylko HP dzięki Krisowi i Dawidowi, jak wynika z powyższego, również. Mooożeeee? Może taka torba, jaką Hermiona ogarnęła sobie w siódemce, do której można pchać bez limitu? Tylko, że musiałaby też być obłożona zaklęciami wzmacniającymi i utrwalającymi materiał, a i jeszcze takimi, które zmniejszałyby ciężar. To by było coś! Ostatnio się przeprowadzałam, więc to mi w głowie, ale wyobrażacie sobie jaka by to była wygoda przy takiej przeprowadzce? Oo, albo jeszcze ta książka z "Niekończącej się historii" byłaby super, choć pewnie też niebezpieczna, bo gdyby tak historia weszła za bardzo? Nie musiałoby skończyć się tak fajnie jak w przypadku Bastiana. O, Dawid też pisze o czymś genialnym. Ooo, Bagaż ze "Świata dysku" to by było coś. Ale pod warunkiem, że dałoby go się nakłonić do pozostania w domu, żeby nie leciał za mną na każdą dłuższą wycieczkę.
8. Gdybyś dostał 1000000 zł, ale pod warunkiem, że wyda je dla Ciebie wybrana przez Ciebie osoba (nie z Twojej rodziny lub związku) bez jakiejkolwiek konsultacji z Tobą, kto by to był? Co mógłby lub mogłaby kupić?
Chyba wiem, kto by to mógł być i sądzę, że wydałby te pieniądze mądrze, myśląc o moim dobru. Na pewno zabezpieczyłby mi ten ktoś przyszłość, bo znam go nieźle i pewnie o tym by pomyślał. A jak? No cóż, zdałabym się na wyczucie tego kogoś, ale jakby tak mieszkanie?
9. Gdybyś został teraz gwiazdą i miał wywiad w ważnej stacji telewizyjnej, jakbyś się na niego przygotował i o czym opowiedział? Jaka to stacja?
Nieee, nie lubię takich pytań. To mocno mi się skojarzyło z pierwszym rokiem na filologii angielskiej. Błeeeee, tam do egzaminów i na zajęcia mieliśmy wymyślać masę takich wypowiedzi. Nie, nie chce mi sie o tym pisać, wybaczcie. Nie jestem super gwiazdą i przy odrobinie szczęścia nie zostanę, nie mam ulubionej stacji, bo od mediów trzymam się na pewną odległość, a o to, jak przygotować się do wywiadu będę się zastanawiać, kiedy przyjdzie mi go udzielać i gdy poznam jego powód i temat.
10. Kiedy świnie zaczną latać?
Na świętego Dygdy.
To znaczy się, że nigdy!
Dawid, co Ty masz z tym latającym inwentarzem, he?
Od paru dni mnie tak nosi i nosi, żeby coś napisać. Chętnie skleciłabym jakieś opowiadanie, ale jak zwykle blokuje mnie jeden problem: nie mam pojęcia o czym mogłabym napisać. Dlatego też, choć nie jest to najbardziej satysfakcjonujący wybór, postanowiłam najpierw stworzyć wreszcie jakąś recenzję, którą zalogowani użytkownicy mogą już podziwiać, a potem, gdy się zabierałam do kolejnej, pomyślałam, że mam też sporą grupę czytelników, którzy wolą wpisy o codzienności.
Moja codzienność? Mhm? Raczej szary temat ostatnio. Pracowanie zakończyłam, za to poszłam na dzienne studia. Muszę powiedzieć, że co kierunek, to inny pomysł na organizację studentów online. W pierwszym i drugim roku kariery mieliśmy grupę na fb do dzielenia się materiałami i konwersację na Messengerze do organizacji i pogaduch, ale to wszystko w ramach naszej grupy ćwiczeniowej. W zeszłym roku grupa na Fb służyła do publikowania najważniejszych informacji, konwersacja na Messengerze głównie do omawiania problemów na bieżąco, a integracji jako takiej za bardzo nie widziałam. Do materiałów służył dysk Google, przynależny kontu na gmailu, gdzie wykładowcy przesyłali wiadomości do wszystkich. Natomiast aktualnie mam jedną jebitną konwersację na Messengerze dla całego roku, grupę na fb też dla całego roku, integrację na Discordzie i tam też pewnie będą udostępniane materiały. No i szlag jaśnisty mnie trafia, bo konwersacja bez przerwy brzęczy, piszczy, krzyczy i napierdziela powiadomieniami, których już nawet czytać nie mam ochoty. Wyciszać jej też nie chcę, bo jednak czasem warto poczytać, a poza tym niedługo wszyscy przestaną tyle pisać. Na początku roku jest najwięcej problemów i pytań. No cóż, chyba spróbuję dotrwać do tego momentu.
Co by Wam tu jeszcze opowiedzieć? O, jak jedziemy tak technicznie, to może opowiem o mojej przygodzie z Common Voice. W skrócie dla tych, którzy nie słyszeli: Mozilla pragnie zrobić darmowy silnik do rozpoznawania mowy. I tak, dla języka polskiego również. Są tam polskie próbki. To znaczy? Yyy? Były. Bo od paru miesięcy, gdy wejdę na stronę i próbuję coś nagrać, pokazuje się w kółko jedno jedyne zdanie, choć nie pamiętam, może np w lipcu brzmiało jakoś inaczej, którego nie można nawet nagrać. A o co chodzi? Tym, co nie wiedzą znów wyjaśnię, że projekt zakłada to, iż anonimowi ochotnicy będą nagrywać konkretne zdania, które system im wylosuje albo sprawdzać pod względem poprawności te, nagrane przez innych. Kiedy jednak chcę odsłuchać, widzę tylko wspaniałą wiadomość, że otóż "brak zdań dla tego języka". Cóż, widocznie jeszcze innym ochotnikom nie chce się ich dodawać i weryfikować pod względem poprawności gramatycznej i ortograficznej. Szkoda. Chyba wypada sie tym trochę pobawić, ale to już mój problem czy i kiedy się za to zabiorę. Teraz czas na bonusik dla Was, czyli takie zdania, które przypadkiem ułożyły się mi do nagrania lub odsłuchania tak, że tworzą jakby jeden ciąg, czasem nieszczególnie ciekawy, ale czasem? No, niektóre zbitki mnie rozwalają. Zaczęłam je zbierać, niestety nie od razu, ale dość szybko, by mieć ich dla Was aż tyle.
A oto one
1. "Mój Boże, poprawić byt!"
"Możecie być pewni, że się na to złapie."
2. Ujrzawszy mój testament nie myśl ni przez chwilę…
"Czy to tak powinno wyglądać u porządnego gospodarza?"
3. Potem płacząc, poszła do męża i opowiedziała mu wszystko.
I też się nie udało.
"Nieprzyjemna prawda nie jest popularną."
4. O, już się zbliża!
Właśnie nadchodzi lekarz.
5. Pociąg z Krakowa do Wadowic odjeżdża o godzinie dwudziestej pierwszej trzydzieści siedem.
Nikomu nie będzie wadził.
6. Lewoskrętny szampon wywołał prawoskrętną reakcję łańcuchową.
Wyrosły z niego bardzo nieprzyjemne węże.
7. Co za okropność!
Jest godzina piętnasta dwadzieścia.
— Rzeczywiście! — zaśmiała się.
8. Jest godzina druga piętnaście.
"Czego chcesz jeszcze?"
9. Chociaż przy zabawie z małymi zwie rzętami.
"Można mu ufać?"
10. Facebook jest dla starych ludzi, czyż nie?
Nie całkiem.
11. "Nożownictwo… Zraniony toporem w plecy wychowawca… Ustawiczne napaści na przechodniów."
"Ludzie rozzuchwalili się w tych stronach."
12. Lecz kutas jeszcze sterczał, wielki, chociaż syty.
"Nie był to wesoły widok."
13. I z lekka, ocierając wąsy grzbietem ręki
"Zdobywał się na uderzenia tak słabe, że były one dla Mistrza nieszkodliwe zupełnie."
14. Transporter opancerzony najlepszym środkiem transportu.
Po usłyszeniu tej nowiny dzieci omal nie wyskoczyły ze skóry z radości.
15. Obracając językiem coraz żwawiej, głodniej
"W obronie czci kobiecej."
"Czy mógłbyś mnie stąd zabrać?"
16. Nie wiedziała zaiste, czy ma się całować
Mruknęła długo: — Hmmm.
17. Ja wiem, jak to jest.
Bo było słońce i trawa.
18. O, proszę cię, nie umieraj już drugi raz!
Ale pierwszego dnia wszystko szło jak najlepiej.
19. "Lecz trup naraz się podniósł i krzyknął."
Że to była dzieweczka z chłopcem nie obyta.
20. "Posłuchaj głosu serca, najdroższa!"
"Chłopcy nasi nie będą zgorszeni."
21. Dowód anegdotyczny
Zakrył twarz rękami i uciekł.
22. "Nagle poczułem, że ktoś trzęsie mną i rozpoznałem głos mego ojca."
"Biorę wszystko na siebie, jakbym sam list otrzymał."
23. Szkoda, że nie okazujesz zapału do języka francuskiego.
Nie wstyd ci to przed ludźmi?
24. Surowość kroju, która była równocześnie perwersją.
To wszystko zaczyna mi się nie podobać.
25. To wszystko zaczyna mi się nie podobać.
Że mineta o wiele przewyższa jebanie.
26. Jest godzina trzynasta czterdzieści.
I nie koniec na tym.
Mahdi pobił we wszystkich bitwa wojska rządowe.
27. Tuli się więc do niego, za kutasa łapie
A jednak ja jestem jak wiele dziewcząt.
28. Jest godzina trzynasta piętnaście.
"Wykazała to wzrastająca długość jego kroków."
29. "Oberżysta, usłyszawszy to, roześmiał się i rzekł."
Brać teraz lekarstwa znaczy tyle, co okłamywać samego siebie.
30. Dziś bardzo chłodny wiatr.
"Wybuch tegoż będzie straszliwym dla komunistycznych władców."
31. "Więc, ciągnę dalej swą opowieść."
"Wyznaję, że nie widzę sposobu powiązania tych wszystkich faktów."
32. "Już ja jej powiem, jakiś ty był dla mnie dobry."
Gruby jak ręka w kiści, twardy jak ze stali
33. Jedynym wyjściem zamiana jego osoby na pańską.
A to czemu?
34. A Wojski zaganiaczem go nieraz przezywa
"Przestępcy nie mają tego zwyczaju."
35. Całować się pod wodą.
"Pomógł mu drugi pachołek i wnet wyciągnęli na wierzch ciało chłopca."
36. Ale zapowiadam ci… popamiętasz dzień dzisiejszy na całe życie!
"Bądź co bądź, zgodziłem się."
37. Idę poharatać w gałę.
"Czy nie ma pan nic lepszego do roboty?"
38. Jest godzina piąta trzydzieści.
— To dobrze — oj, dobrze!
39. "Rozmowa toczyła się przy śniadaniu."
"Jest w powszechnem użyciu."
"Zresztą, nie chciałbym usłyszeć od ciebie, że jest inaczej."
40. "Na stacji nie mogłem znaleźć powozu i dlatego spóźniłem się."
Minął już czas zażywania lekarstw.
41. Jest godzina szesnasta czterdzieści pięć.
Nie będę czekał!
42. Jęła więc Zosia wzdychać, jęczeć, wreszcie krzyczeć.
Ale zobaczył, że jest sucha i surowa.
43. "Bogaty student wysunął się naprzód."
Dzień dobry, czy zastałem Jolkę?
Liza skinęła głową.
44. "W ciemnym pokoju coś sunęło naprzód, zbliżając się ku mnie."
"Jest to dowodem, że nie napadnięto go przy wejściu do pokoju."
45. Była wiosna, „miłość więdnie jak kwiat”, i Ewa nie mogła opuścić Emila.
Nie zabolało go.
46. "Stał chwilę obok mnie w milczeniu ze świecą w ręce."
— Dlaczego? — Bo.
"Powrócił do swej nędznej izby, mając plan zemsty gotowy."
47. "Holmes odparł trochę szorstko."
I na co się tak gapisz?
48. "Dzisiaj jest poniedziałek."
"Ale mniejsza o to."
49. "Tutaj pułkownikowi przyszła myśl genialna."
"Przeszyła lędźwie biednego zwierzęcia i rzuciła o ziemię jak rozgniecioną porzeczkę."
50. "Pistolet w pośpiechu zostawiłem w domu."
"Wracam jednak do bitwy."
51. "Kościoły i kaplice przepełnione są modlącymi się."
"Ale proszę, niech pan wejdzie."
52. "Zły wiatr powiał nad naszą ziemią, wiatr, który nie wróży nic dobrego."
"Zapewne musiał to być umówiony sygnał."
53. "Czy słyszysz: niezwłocznie, w tej chwili."
"Ale gdzie i kiedy?"
54. "Widzę, że ktoś przechodzi."
"Co noc widzę, jak zaśmiewa się pod koniec pracy mojej."
55. "Wychyliwszy głowę zatopiłem zęby w jej łydkę."
"Twoje przerażenie i wyobraźnia dopełniły reszty."
56. "Myśmy załatwili się z niemi należycie."
"Czemuż ten sam proces nie miałby się powtórzyć po raz drugi?"
57. "Czyżby to miała być kobieta?"
"Wszędzie panuje chaos“."
58. "Firanki czerwone, które powinny były w niem się odbijać, znikły zupełnie."
"Oczywiście nie omieszkały i mnie trochę nadwyrężyć."
59. "Bo on przecież żeniąc się z moją siostrą, miał wejść do naszej rodziny."
"Pomyślałem więc: brom, chloral lub inny środek w tym rodzaju będzie może skuteczny."
60. "Boże, co za nieprzyzwoite zachowanie się!"
"Dziękuję ci bardzo, żeś zechciał zejść."
61. "Liczba umarłych przerasta liczbę pozostałych przy życiu."
"To napełniało całkowitą, zupełną otuchą."
62. "Amerykanin spełnił polecenie i wydał okrzyk zdziwienia."
"Przytem rósł i rozrastał się w oczach."
63. "Ten kto stracił nogę nie będzie się nad nią rozczulał."
"W życiu nie słyszałem podobnych bredni!"
64. "Ale powtarzam wam, moi panowie, Łucja była wyszukanie piękną!"
"Aż wyczerpała wszystkich."
"Tylko tacy ludzie mogą zwyciężyć Przyrodę i patrzeć w oczy prawdzie."
65. "Goście, dziennikarze i żebracy nie są mile widziani."
"Więc trzeba ich szanować i czcią otaczać, póki żyją, modlić się do zmarłych."
66. "Skoczyłem czerwony, jak burak, ze wstydu i gniewu."
Głową na dół, nogami do góry.
67. "Wspomniałem o tem twojemu ojcu."
"Ale nie obliczyłem się z siłami."
Jeśli myśleliście, że olałam wyzwanie czytelnicze, to przykro mi, byliście w błędzie. Ale częściowo, bo znów nie chce mi się opisywać każdej książki szczegółowo,, w końcu ostatnio nie pracuję, mam mnóstwo czasu dla siebie, więc trochę poczytałam.
No, nie ma się co rozwodzić – jedziemy!
8. Niziołkowie z ulicy Pamiątkowej t. 1 Robert i Róża – Małgorzata Klunder
Ta książka to obyczajówka. Lepiej, to jest coś typu "Jeżycjady", ale mocno zagęszczonej, czyli opowieść o losach pewnej rodziny, ale ściśniętych, upchniętych bez uszczerbku na historii w jednej książce. Kojarzy mi się też z tą serią dlatego, że akcja toczy się w Poznaniu. <3 Książka jest przeelegancka i ma kilka kolejnych tomów, ale niestety posiadam tylko jeden z nich, co dopiero zauważyłam, próbując upewnić się, że nie mam ich więcej. 😀 Ja tej książce daję elegancką piątkę, może nawet z plusem i dodatkowym zakrętasikiem przy tym plusie za to, że niepełnosprawność głównej bohaterki nie jest w ogóle eksponowana. Ostrzec tylko bym chciała ewentualnie zainteresowanych przeczytaniem, że roi się tam wręcz od nawiązań do różnorakich innych utworów, od wyżej wspomnianej "Jeżycjady", przez Kaczmarskiego, po "Władcę pierścieni". Bez kojarzenia tych utworów też można się obyć, ale czasem jest to niezbędne, by zrozumieć o co chodzi, a już na pewno, żeby się bawić czytaniem jeszcze lepiej.
9. Rio ANaconda – Wojciech Cejrowski
Trochę przerażające treści, szczególnie kiedy kończy się czytanie o trzeciej w nocy, ale pomijając je, cudeńko. Cejrowski o wiele lepiej przedstawia się w książkach podróżniczych, niż w politykowaniu, naprawdę. "Rio ANaconda" to kolejna jego opowieść o poszukiwaniu Dzikich, czyli ostatnich ludzi nietkniętych cywilizacją, żyjących w dżungli Ameryki Południowej. A jeśli ludzie są dzicy i nietknięci cywilizacją, to przetrwało wśród nich coś, co my wkładamy między bajki – wiara w czary i ludzie, którzy czarami się zajmują, czyli szamani i czarownicy. Właśnie o nich opowiada ta książka. Poza tym znajdziemy tam też ciekawe opisy kilku miasteczek w Ameryce Południowych i struktur oraz mechanizmów, jakie nimi rządzą. Polecam, choć wpływ światopoglądu autora na treść jest niemały, a tu czy tam przydałoby się nieco więcej obiektywizmu choćby ze względu na lekki styl i sam poruszony temat.
10. Zrobiłbym coś złego – Michał Jan Chmielewski
Dwie książki tego autora, które już poznałam zawierały element drastyczności, coś strasznego, tragicznego. W "Zrobiłbym coś złego" go nie ma. Jest to po prostu opowieść o tym, jak 4 mniej więcej 12-letnich chłopców i jedna dziewczyna spędzili wakacje w drugiej połowie lat 90-ych. Powieść nie jest naprawdę, jak to się mówi, mocna, ale nie brak w niej napięcia, wywołanego głównie konsekwencjami kompletnie nieodpowiedzialnych, ale za to dość kreatywnych pomysłów bohaterów na organizację czasu wolnego.
Podsumowując, książka może nie wnosi szczególnych mądrości, ale jest ciekawa, ma wartką akcję, napisana jest lekko i momentami nawet znajdzie się w niej powód do uśmiechu, choć sama w sobie nie jest śmieszna.
11. Miasteczko na prerii – Laura Ingalls-Wilder
Kojarzycie taką serię dla dzieci "Domek na prerii"? Po milionie… No dobra. Po dziesięciu latach niemal całkowitego braku styczności z nią odkryłam, że mam jeden tom, którego nie było chyba w Bibliotece Książki Mówionej, w każdym razie nie w Poznaniu, a ten tom to właśnie "Miasteczko na prerii", gubię rachubę, ale chyba siódmy z kolei.
Akcja cyklu toczy się w XIX wieku, chyba w tym tomie dopiero dowiadujemy się, że są to jego lata siedemdziesiąte i osiemdziesiąte. Główna bohaterka serii, Laura, to w tej książce już nastoletnia dziewczyna. Jej rodzina to osadnicy ze Wschodu, którzy wędrują po Ameryce Północnej, próbując zamieszkać gdzieś na stałe. Tym razem już im się pewnie uda zagrzać miejsce w pewnym miasteczku na prerii, ale tego się nie dowiem, chyba, żę dorwę gdzieś kolejne części.
Książeczka długa nie była, ale mimo lekkiej formy, można dowiedzieć się paru ciekawych rzeczy, głównie na temat tego, jak wyglądało/mogło wyglądać (choć zważywszy, że to książka autobiograficzna raczej wyglądało) życie w takim małym miasteczku w XIX-wiecznych Stanach Zjednoczonych, jak ludzie integrowali się i spędzali czas wolny i tego, jaka obyczajowość i obyczajność obowiązywały dobrze wychowane młode osoby. Matko jedyno, teraz wręcz rozbawienie wywołują te zasady, przynajmniej u mnie. A z drugiej strony trochę smutku, bo co prawda teraz możemy pozwalać sobie na wiele więcej, ale za to, przynajmniej tak wynika z książki, wtedy każde odstępstwo od codziennej normy było czymś wielkim, godnym zapamiętania, odświętnym, czym można się było cieszyć tak, jak my teraz cieszylibyśmy się… NO nie wiem czym, czymś bardzo, bardzo wyjątkowym i jedynym w swoim rodzaju.
Jak w poprzednich wypadkach – polecam tę serię, jest odprężająca, może trochę naiwna, ale cóż, w końcu jest uznana za literaturę dziecięcą, choć nie wali po łbie dziecinnością przekazu. Dorosły czytelnik też będzie mieć wszelkie powody, żeby ją przyjąć dobrze.
12. Indygo – Michał Jan Chmielewski
Jest sobie pewne małe miasteczko w Polsce, na wybrzeżu, a w nim od wielu lat giną dzieci. Ich porywacz i zabójca kryje się doskonale, jest znany i szanowany przez innych mieszkańców. I cały czas obserwuje, wyszukuje kolejne ofiary. Jaką rolę w jego życiu odegrają dziesięcioletni introwertyk i dziwak Emil, który słyszy głosy zmarłych i jego przyjaciółka, trzynastoletnia Ada, nie potrafiąca i nie chcąca wyjść z żałoby po utracie rodziców? ANo, przeczytajcie, przekonajcie się sami. Książka niemal od początku trzyma w napięciu, które po malutku, ale zauważalnie wzrasta. ZNów polecam całym serduszkiem.
13 i 14. Mordimer Madderdin t. 2 młot na czarownice, t. 4 Łowcy dusz – Jacek Piekara
To może znów o całej serii, ale zanim zacznę, wyjaśnię, że tomy 1 i 3 przeczytałam już parę lat temu.
Akcja serii toczy się w średniowieczu, w świecie równoległym, w którym Jezus zszedł z krzyża i zabił swoich oprawców. W tym świecie, tak jak i w naszym średniowieczu, bardzo wiele do powiedzenia mają papież i inkwizycja. Bohater serii, Mordimer Madderdin, jest bezwzględnym, niemożebnie zapatrzonym w siebie i przekonanym o słuszności wszystkich swoich działań inkwizytorem, więc w imię poznania prawdy przeprowadza śledztwa, kończące się zwykle stosikiem dla grzeszników.
Cała seria ma dość ponury klimat, a główny bohater nie wzbudza sympatii, choć jak dla mnie ratuje go trochę to, że jest zdolny do jakichś ludzkich uczuć. Dla mnie są one ludzkie, w tamtym świecie uznane by raczej były za słabość, wszak jest to rzeczywistość, w której miłosierdzie nazywa się pożałowania godnym i prosi się boga o siłę do nieprzebaczania winowajcom. Ogólnie lubię tę serię, choć po dalsze części sięgnę niezbyt prędko jak sądzę, choćby dlatego, że nie lubię czytać historii od końca. Wolałabym raczej dowiedzieć się co jest po "Łowcach dusz", niż poznawać to, co działo się przed pierwszą częścią serii, a o tym traktują tomy od piątego w górę. Ten cykl będzie prawdopodobnie nieco kontrowersyjny dla co delikatniejszych wierzących, do tego jest dość specyficzny, choć "Grze o tron" nie podskoczy mrocznością czy okrucieństwem bohaterów.
15-17. Zemsta i przebaczenie t. 4-6 – Joanna Jax
Po szczegóły fabuły odsyłam do poprzedniego wpisu na temat tej serii, bo nic wielkiego się do samego jej końca nie zadziało, czego by nie było w tamtym opisie. Ale jedno autorce przyznać trzeba: cały czas zachowuje równy poziom. Każda kolejna część jest tak samo interesująca, jak poprzednie, mają równie wartką akcję, a bohaterowie się nawet co nieco zmieniają, ale na szczęście, zachowany przy tym mimo wszystko jest pewien psychologiczny realizm. Ten, kto był świnią na początku, nie staje się nagle aniołem, a każda zmiana w światopoglądzie bohaterów ma poważny powód. Ale nadal niestety jest to kolejny cykl romansideł, które chciałyby być chyba czymś więcej, ale im niebardzo wychodzi, nie najgorszy, nie najlepszy, co nie znaczy, że nie polecam. ALeż polecam, jak najbardziej, ale bardziej jako odprężający przerywnik między pozycjami cięższego kalibru, niż treść życia. Choć… I jako treść życia spisałby się ta seria nie najgorzej, są gorsze, mniej rozbudowane i wielowątkowe historie i gorzej obmyśleni, spłaszczeni bohaterowie.
Tym razem załatwię kilka książek hurtem, bo nie ma się co rozdrabniać na więcej wpisów.
4. Żniwiarz – Paulina Hendel
Nie, nie moi drodzy parafianie, nie będę pisać o części tej śmiesznej serii, którą przeczytałam, bo była ona czwarta, a to bez sensu opisywać coś, co jest wyjętym z mniej więcej środka fragmentem całości tak spójnej, że kolejne tomy zaczynają się dokładnie w tym samym miejscu, w którym zakończyły się poprzednie. Opiszę więc tylko po krótce fabułę.
Magda mieszka w niewielkim miasteczku na północy Polski w rzeczywistości, w której po świecie włóczą się, mordując i pożerając ludzi, demony ze słowiańskiej mitologii i świadomi są tego ludzie na wsi oraz, a jakże, pogromcy demonów, czyli żniwiarze. Problem w tym, ż e zaczynają oni znikać w niewyjaśnionych okolicznościach. Magda i jej wujek, jeden z ostatnich żywych żniwiarzy, chcąc nie chcąc zostają wplątani w grę, której praw nie rozumieją, a karty oczywiście rozdaje ktoś inny.
Seria może się podobać, choć jak dla mnie nie prezentuje sobą szczególnie wysokiego poziomu. Wszystko tam przychodzi zbyt łatwo, niemal samo się rozwiązuje. Tak, oczywiście, wymaga czasem ten czy ów czyn poświęceń, ale tylko wyobraźni czytelnika pozostawia się domysły, jak ciężka ta przeprawa była dla bohaterów.
5. Moje serce w dwuch światach – Jojo Moyes
Tak, znowu kolejna część serii, mam do nich szczęście w ostatnich tygodniach. I tak, znowu nie skupię się dokładnie na tej przeczytanej ostatnio części, ale na tym, jak zaczęła się historia, której dalszym ciągiem jest "Moje serce w dwuch światach". A zaczyna się w książce "Zanim się pojawiłeś", w momencie, gdy Louisa Clark zatrudnia się jako osoba, mająca towarzyszyć sparaliżowanemu Willowi i przy okazji mająca dopilnować, by ten niegdyś bardzo aktywny i żyjący pełnią życia mężczyzna nie miał okazji, by popełnić samobójstwo pod nieobecność członków jego rodziny. Nie byłaby ta historia tak interesująca, gdyby między bohaterami jednak nie zaiskrzyło. Jak kończy się ta historia? Cóż, proponuję przeczytać, choć komu ja to mówię? Zdumiona będę, jeśli jeszcze ktoś z czytających tego nie zrobił. No dobra. Jeśli ktoś płci żeńskiej jeszcze tego nie zrobił. Szczerze polecam tę serię, bo mamy tu wszystko – i moralne problemiszcze, i miłość, i kilka pytań z gatunku "jak żyć" i odpowiedzi na nie. No i ludzie kochani! To poczucie humoru w tym wszystkim, tyle okazji, żeby się po prostu w głos pośmiać!
6. Srebrna Zatoka – Jojo Moyes
A tak, owszem, znowu ta autorka. Polubiłam ją, choć po tej książce czuję się rozczarowana, o czym później napiszę.
Akcja powieści toczy się głównie w Australii, gdzieś tam na początku XXI wieku. Tytułowa Srebrna Zatoka to spokojne, niezniszczone jeszcze cywilizacją miejsce, gdzieś na wybrzeżu. Mieszkający tam ludzie są przyjaciółmi morskich stworzeń, w szczególności wielorybów, które wędrują każdego roku w okolicy zatoki. I wszystko byłoby takie sielankowe i piękne nadal gdyby nie to, że pewna brytyjska firma upatrzyła sobie Srerbną Zatokę jako idealne miejsce pod budowę wielkiego ośrodka rekreacyjnego. Jej przedstawiciel, Mike, przybywa, by dopiąć wszystkich formalności i… Oczywiście wtedy się zaczyna, bo podupadający hotel, w którym się zatrzymuje oczywiście prowadzą osoby, z którymi Mike prędko się zaprzyjaźnia (i nie tylko zaprzyjaźnia ;)), ale pech chce, że osoby te żyją tymi wielorybami, a na dodatek, mają własne, bardzo poważne powody, by nie rzucać się światu w oczy.
Jak wspomniałąm, historia mnie rozczarowała. Z przykrością odnajduję w niej schemat, znany mi z innych książek tej autorki i to aż nazbyt widoczny, a poza tym w pewnym momencie boleśnie przewidywalna się ta fabuła robi. Mimo to polecam, szczególnie jeśli jeszcze nie czytaliście "Razem będzie lepiej" i "Dziewczyny, którą kochałeś", albo przynajmniej tylko tej pierwszej.
7. Los utracony – Imre Kertesz
Niedługo zajęło mi odkrycie, że historia oparta jest najprawdopodobniej na faktach z życia autora. Jako taka, jest, szczerze mówiąc mało wstrząsająca jak na opowieść o obozach koncentracyjnych – taka moja pierwsza refleksja po przeczytaniu.. Zapewne dlatego tak jest w dużym stopniu, że to bardzo subiektywna opowieść. Subiektywna, ale za to jakie żywe, choć nienacechowane emocjonalnie opisy postaci zawiera.
Bohater książki to żydowski nastolatek, bardziej, wydawałoby sie, obserwator, niż uczestnik opisywanych wydarzeń, przez co historia staje się co nieco sucha. Za to można bez przeszkód popatrzeć jego oczami na osoby, które bohater spotyka – ich wygląd, reakcje, zachowania, a także cały proces przejścia przez obóz koncentracyjny. Od zdań
" Była siódma: o tej porze zaczyna się praca. Autobusy nie przywoziły już nowych chłopaków i wtedy policjant zapytał, czy kogoś jeszcze spośród nas brakuje. Rozi policzył nas i oznajmił: jesteśmy w komplecie. Wtedy policjant doszedł do wniosku, że jednak nie będziemy tu sterczeć na skraju drogi. Wyglądał na zatroskanego i wydawało mi się, że był na nas tak samo nieprzygotowany jak my na niego. Nawet zapytał: – Co mam teraz z wami zrobić? – ale rzecz jasna, w tym już nie mogliśmy mu pomóc. Otoczyliśmy go beztrosko, ze śmiechem, niczym nauczyciela na jakiejś wycieczce, on zaś stał wśród nas z zamyśloną miną, wciąż gładząc podbródek. Wreszcie zaproponował: – Chodźmy do komory celnej"
aż do "Znajdująca się obok mnie głowa uniosła się nagle i niżej, przy należących do niej ramionach zobaczyłem ręce w pasiastych rękawach, które szykowały się, by wrzucić ciało na jakiś wózek czy taczkę, gdzie leżał już stos innych. Jednocześnie dobiegły mnie porwane strzępy słowa, które ledwie udało mi się wyłowić, i w tym ochrypłym szepcie ledwo poznałem ten niegdyś tak dźwięczny głos. – Pro… tes… tu… je… – mamrotał. Wtedy na moment, zanim odpłynął dalej, zawisł w powietrzu, i zaraz usłyszałem drugi głos, zapewne tego, który go trzymał za ramiona. To był przyjemny, męski, przyjazny głos, trochę obcy, na moje wyczucie obozowej niemczyzny świadczący raczej o pewnym zaskoczeniu, raczej o zdumieniu niż gniewie: – Was? Du willst noch leben? – chcesz jeszcze żyć, zapytał go, i rzeczywiście, ja sam w tej minucie uznałem to za dziwne, niczym nieuzasadnione, w ogóle dość głupie. Wtedy też postanowiłem: ja będę mądrzejszy."
Może ja czegoś o tej książce nie wiem, nie doczytałam się i dlatego nie rozumiem, czemu kiedy na fb, gdy ktoś prosi o rekomendacje literatury obozowej, nikt jakoś nie podaje tego tytułu? Może żadnych prawd objawionych tam nie znajdziecie, ale książki słabą nazwać nie można, choćby właśnie przez to, w jaki sposób prowadzona jest narracja, czego próbki podałam powyżej.
Na dziś to już koniec czytelnicy mili.
Napiszcie, jak bardzo się żeście znudzili.