Nie raz już słyszałam, szczególnie od mężczyzn, szczególnie nieco zdesperowanych, zwykle rozczarowanych światem i ludźmi, że próbują znaleźć jeszcze kogoś wartościowego. Szukają perły w morzu szamba.
Tylko czy biorą pod uwagę to, że jeśli w morzu szamba znajdzie się perła, to najprawdopodobniej ktoś ją wysrał?
Miesiąc: lipiec 2021
Lato w mieście
Wróble ćwierkają gdzieś po drugiej stronie ulicy. Słyszę je, gdy szum samochodów cichnie na moment. O szóstej rano ruch uliczny nie zdążył się jeszcze nasilić, więc okazji na podziwianie świergotów mam wiele. Słyszę każdy z samochodów jak mknie po suchym, niewystygłym zapewne od wczoraj asfalcie. Przez otwarte okno delikatne powiewy donoszą pomieszane wonie spalin, zmęczonej zieleni i wysychającej kanalizacji.
Jest ciepło.
Jest spokojnie.
Kracze wrona, skwirzą przelatujące czasem jerzyki, warczy motor. Na pobliskim zakręcie piszczą i zgrzytają tramwaje.
I… Jest cudownie. Świat to wielkie, otwarte, pociągające miejsce, upaja poczuciem wolności.
Lato w mieście też może być piękne, choć to uroda niezbyt nahalna.
Dobrze czasem wsłuchać się w szum pojazdów, przejeżdżających po zmierzchu głównymi ulicami. Gdy miałam lepszy wzrok, lubiłam stać w oknie i obserwować wieczorami ich światła.
Niesamowicie klimatyczne są wąskie, niebezpieczne uliczki, odwiedzane późnym, letnim wieczorem tóż przed zmierzchem. Nad nimi, między ścianami kamienic odbijają się okrzyki jerzyków, a ze smrodkiem spalin mieszają się inne wonie, wydobywające się z piwnic i cichych, ciemnych podwórek.
Ciężko porównać do czegoś błogość, ogarniającą człowieka, który wejdzie w strumień piwnicznego chłodu i zapachu wilgoci i stęchlizny, wydobywający się z mijanej w rozpalone południe bramy.
Nie da się oddać w słowach radości i jakby tęsknoty, które wywołują uśmiech, zarezerwowany dla starych, dawno niewidzianych wspomnień i przyjaciół. Taki właśnie uśmiech zdarza mi się, kiedy przechodząc ulicą słyszę wołania i odgłosy odbijania piłki na boisku czy krzyki dzieci na placu zabaw.
A jak opisać zapach rozdeptanej trawy w parku?
Jak oddać to zachwycone zaskoczenie, gdy stanie się niemożliwe i w lichym spłachetku zieleni tóż przy ruchliwej ulicy zacyka coś świerszczopodobnego?
To wszystko składa się na urok wyprażonego, wymęczonego upałami, zmiętego wielkiego miasta.
To taki mroczny, ciężki od kurzu, kompletnie niesielankowy czar.
Niekażdy umie zachwycić się chłodem piwnic czy odległymi łomotami i zgrzytami tramwaju, odbijanymi echem między oddającymi gorąco ścianami. Sama zwykle tego nie potrafię. Ale tym cenniejsze są chwile, w których jestem do tego zdolna, że zdarzają się rzadko.
No to co, może mała zagadka słowno-dźwiękowa?
Trochę przedłużyłam niepotrzebnie w drugiej połowie, ale za to sama końcówka wyszła nieźle.
Jeśli taka forma zabawy się Wam podoba, mogę pociągnąć serię, wychodząc również poza kuchnię. 🙂