Jak to jest z tymi obecnymi czasami i przeszłością? Tylu ludzi mówi, że np za komuny było lepiej, że ludzie byli dla siebie bardziej życzliwi, więcej ze sobą rozmawiali, spędzali ze sobą więcej czasu i w ogóle – jacyś tacy lepsi byli. A ja… A ja coś w to nie wierzę. Przecież ludzie nie mogą się jakoś bardzo zmienić w ciągu ledwie kilkudziesięciu lat. I czy przypadkiem ci, którzy żyli te 40 lat temu tak samo nie jęczeli, że dajmy na to przed wojną ludzie mieli jakieś zasady, a teraz to nic sie nie liczy, nikt nie patrzy dalej, niż do czubka swojego wścibskiego nosa? Nie wierzę, żeby tak nie było, bo ludzie narzekają, narzekali i narzekać będą. Myślę sobie, że natura ludzka jest średnio zmienna, więc 30 czy 300 lat temu tak samo człowiek człowiekowi był wilkiem, może tylko trochę mniej zamkniętym w sobie. Przykładem może być choćby mnogość przepisów prawnych, jaka przez stulecia powstała czy najprostsza rzecz – ilość i powody wojen, która to ilość na przestrzeni wieków jakoś nie zmalała. Choć i w to wątpię, bo teraz chowamy się w smartphony, ale czy kilkadziesiąt lat temu te same osoby, które poza telefonem świata nie widzą nie chowały się choćby w książkę? Nie znam tamtych czasów, po prostu z niedowierzaniem powątpiewam w to, że ludzie mogli aż o tyle zmienić się na gorsze w tak krótkim czasie.
Miesiąc: styczeń 2020
Zacznijmy od tego, że byłam niedawno u Krisa. Jako, że nigdy w życiu jeszcze nie piłam adwokatu, uparliśmy się, że go kupimy. Najulubieńsza Krisowa Żabka ? bezadwokatowa. Żabka bliższa Krisowego domu ? żadnych takich. Żabka dwa przystanki dalej tak samo, ale za to kobiecina zza lady stwierdziła, że zamiast kupować to co ma za 60 zł, lepiej, żebyśmy poszli do monopolowego nieoopodal. W sklepie owym natomiast, gdy Kris dowiedział się, że adwokat kosztuje 29 złotych, jakiś z głosu nieszczególnie zachlany i nawet nie jakiś rozgoryczony, nie pierwszej młodości mężczyzna zaczął nam sapać zza pleców:
? 29 złotych? Co to jest 29 złotych? Co to jest 29 złotych?
Brzmiał właściwie jakby mówił to pogardliwie, coś na zasadzie ?co to jest 29 złotych! Ja Wam zaraz pokażę, co to są pieniądze! 29 złotych? Phi, dla mnie to śmieć!?
Wkurzyło mnie to stękanie, odwróciłam się więc do faceta i powtórzyłam z przekąsem:
? 29 złotych! Co to jest, co to jest 29 złotych?!
? 29 złotych ? ciągnął swoje tamten. ? Ja tyle zarabiam na godzinę.
Dopiero w tym momencie przyszło mi na myśl, że gość w zasadzie mógł mieć sapy do zbyt dużej wysokości tej ceny, a nie do tego, że taką taniznę kupujemy. Ale do tej pory nie mam pojęcia o co mu mogło chodzić, bo właśnie wtedy przyszedł czas na wyjście ze sklepu. Miałam ochotę spytać Krisa jak ten człowiek właściwie wyglądał, bo może po tym można by zorientować się, o co mogło mu iść, no ale cóż? Zbrakło mi jakoś odwagi, chęci czy czego tam, by to zrobić. No i do tej pory nie wiem. 🙂
Wybaczcie, ale ja i pisanie recenzji czegokolwiek to cienkie połączenie. Albo wychodzi długaśny babolec w rodzaju pierwszego opisu, albo – co wyjdzie mi znacznie lepiej, więc tego się będę trzymać – krótki i suchy opis.
Dziś znów opowiem o książce, którą zaczęłam czytać w ubiegym roku, a skończyłam w obecnym. Był to trzeci tom serii Joanny Jax "Zemsta i przebaczenie". W zasadzie jest to historyczne czytadełko z wyrazistymi i szerokimi wątkami romansowymi z akcją toczącą się w Warszawie drugiej połowy lat trzydziestych i okresu II wojny światowej. Żeby się nie rozdrabiać: głównych bohaterów jest kilkoro, kolejne fragmenty powieści są opowiadane na przemian z ich perspektywy. Mamy więc dwie przyjaciółki – Hankę i Alicję, Emila – brata Hanki Juliana – pierwszą miłość Alicji, a jednocześnie przyrodniego brata Emila. Do tego dołóżmy jeszcze przyjaciół Juliana, z których jeden już na początku pierwszej części serii zawiesza oko na Hance i narzeczoną Juliana, która podoba się też Emilowi. Wygląda skomplikowanie? Dołóżmy jeszcze fakt, że różnią ich poglądy, narodowość, warstwy społeczne, z których się wywodzą i podejście do życia. Zważmy też, że na wojnie narodowość i przynależność do wrogich sobie wojsk, a także pochodzenie z walczących ze sobą państw to ciężkie warunki dla przyjaźni i utrzymania związków… Sami pomyślcie jakie fabularne możliwości to otwiera. Autorka korzysta z tych możliwości, czerpie z nich pełną garścią, a przy tym udaje się jej unikać mnożenia zbędnych bytów w postaci zbyt dużej ilości wprowadzanych nowych postaci, choć z biegiem czasu pojawia się ich jeszcze kilka. Może nie w mistrzowski sposób, ale gęsto i niezbyt bananie łączy i przeplata losy bohaterów. Ojj, jeśli sięgniecie po te książki, nie zawiedziecie się pod względem przewidywalności akcji i oczywistości zakończeń poszczególnych wydarzeń. Mimo to ja tej pozycji bardzo wysoko nie mogę ocenić. Brak w tych powieściach… Hm… Faktycznego wczucia się w klimat czasów? Polotu? No i językowo czasem książka leży lub prawie leży. Ale, że czyta się lekko, całkiem przyjemnie, a lektura zajmuje mózg na tyle, by chciało się dalej to robić, nie skończę przygody z nią na trzecim tomie, tak więc zapewne wstawię tu jeszcze jeden wpis o tej serii, który na raz załątwi mi kolejne trzy numerki, tak sądzę.
Zauroczyło mnie to wierszydełko <3
Niestety, nie znający angielskiego prawdopodobnie nie ogarną, a tłumaczenie o co chodzi, co z przykrością powiem, zepsułoby przyjemność tym, którzy ogarniają. Tak więc jeśli ktoś, nie znający angielskiego chciałby wiedzieć o co chodzi, niech mi tu mówi zaraz, wyjaśnię w komentarzu.
I have a spelling checker
It came with my PC
plainly marks for my revue
Mistakes I cannot sea.
I've run this poem threw it
I'm sure your pleased to no
Its letter perfect in it's weigh
My checker tolled me sew.