Witajcie dzieci!

Jak powyżej napisałam: witajcie dzieci!
Nie jestem mistrzynią pióra, choć kiedyś chwalili mnie za opowiadania, które tworzyłam. Teraz tak sobie nad tym dumam i dochodzę do wniosku, że nie były szczególnie dobre. Były dziwne, osoby, które opisywałam były bardzo podobne do mnien samej, czyli również dziwne. Tyle tylko, że brzmiało to składnie, gramatycznie i starałam się, by było również zabawne, co czasem jak sądzę wychodziło oraz logiczne, co wychodziło pewnie dużo częściej 🙂 W każdym razie założyłam sobie tego oto bloga pod wpływem impulsu. No bo kurde, czemu nie? Na tej samej zasadzie – pod wpływem impulsu – założyłąm sobie konto na eltenie. No bo… Czemu nie? Coraz więcej o nim słyszę, a to ten ma eltena, a to tamten… "Nie będę gorsza" – pomyślałam sobie.
Zbyt często się raczej na tym blogu nic nie pojawi, bo ani czasu na to, ani cierpliwości, ale jak już się znajdzie, to jeśli nie będzie bardzo długie, obiecuję, że będzie napisane starannie.
To na tyle jeśli chodzi o wstęp. Teraz przejdę może dosedna, czyli nakreślę zgrubsza kim jestem i po co mi ten blog.
Jak moje dane w profilu głoszą, mam na imię Zuzanna. Moje nazwisko i tak jest eltenowiczom znane, więc przytaczać go nie będę. Nadmienię jedynie, że niestety nie mam żadnego przezwiska ani też moje nazwisko nie da się przekręcić tak, by utworzyć z liter coś ciekawego. A szkoda, bo tylu ludzi wokół ma to szczęście. Oczywiście, różnie mnie przezywano, moi bracia mówili na mnie Mara, do tej pory zdarza im się Szlama albo Pała Zakała. W szkole jeden piękny i uroczy jak klapy od dwóch sroczy kolega popisał się inwencją iprzez jakiś czas zwracał się do mnie Diabeł, nie wiem za bardzo czemu. Ale nic z tego się nie przyjęło i gdy teraz tworzę sobie nicki nie wiem jakie. Ten sam problem był zawsze przy tworzeniu nazwy konta mailowego. No bo jak nazwę jakoś głupio, to będę z tym musiała tak żyć. Jak nazwę imieniem i nazwiskiem to też głupio, bo co, każdy ma wiedzieć jak się nazywam? I tak potrafiłam siedzieć pół godziny przed komputerem, nie mogąc rozwiązać tego ważkiego problemu.
Życie jest ciężkie to moje motto życiowe. Z tym, że zwykłam wypowiadać te słowa z takim uśmiechem typu banan na ustach,i nie, nie chodzi o to, że taki żółty. Czasy, w których mogłabym to dodać skończyły się kilka latek temu. Życie jest ciężkie, co tu ukrywać, ale już parę lat temu odkryłam, że nie może, przynajmniej mi, być tak źle, żebym w końcu nie przywykła do stanu rzeczy. Nie znaczy to, żę się z nim pogodzę do końca, że mi będzie dobrze, że go nie będę odróżniać od innych – po prostu da się przetrwać nawet kiedy jest naprawdę niefajnie. Drugie moje spostrzeżenie z tamtego okresu brzmi: cierpienie nie uszlachetnia. Teraz w zasadzie mogłabym zmienić jego treść: cierpienie uszlachetnia, ale w oczach innych, którzy ci wspólczują. Ty możesz zmądrzeć, nauczyć się czegoś, ale czy to można nazwać szlachetnością? Mnie złe doświadczenia uczyły raczej cynizmu i rozgoryczały. No, ale dość "filozorzenia", bo nikt tego nie przeczyta do końca. Nazwa tego bloga jest taka szczerze mówiąc dlatego, że były to pierwsze słowa, jakie przyszły mi do głowy gdy uotworzyłam okieneczko "wpisz tytuł". No i w zasadzie… Pierwsze pomysły często okazują się bardzo dobre. W tej sytuacji to prawda, bo a: to jest moje ulubione poniekąd zdanie, b: mam tu zamiar sobie czasem ponarzekać, że życie jest ciężkie, przeplatając i przedstawiając swoje żale śmiechem. Oby się udało 🙂 Mam nadzieję, że nie skończy się na tym jednym wpisie. Chciałabym się przekonać, że warto

EltenLink