Poważny wpis – manifest normalności

Jak tytuł wskazuje, jest to poważny wpis. Proszę więc o trochę szacunku, jakkolwiek może komuś się wydać, że to pierdoły.
My, niepełnosprawni, jesteśmy takimi samymi ludźmi, jak wszyscy inni. A najlepszym świadectwem poza tym, że wyglądamy, myślimy i zachowujemy się jak inni przedstawiciele gatunku homo sapiens jest to, że również możemy być słabi, nieodpowiedzialni, głupi i nieuczciwi lub dobrzy, godni zaufania, silni czy odpowiedzialni. Możemy się mylić, zdradzać, kochać, mieć ochotę na chwileczkę zapomnienia, być alkoholikami, obżartuchami, mieć anoreksję, depresję, potrzebować wsparcia, kopa na szczęście lub na otrzeźwienie. I my też możemy być przestępcami. W naszych domach niekoniecznie wiedzie się dobrze. Pochodzimy z różnych środowisk. Dobrych paru z nas wie co to przemoc domowa, dom dziecka, rodzina zastępcza.
No i co, czy nie jest to dogłębnie ludzkie?
Taka mała filozofia na dziś. Proszę, nie dodawajcie mi komentarzy w rodzaju: no naprawdę, Amerykę odkrywasz, co w tym dziwnego. Nie róbcie tego, bo ja o tym wiem. Tylko… Tylko widzicie, naczytałam się w życiu trochę książek i kiedy spojrzę na niepełnosprawnego przez ich ogólny pryzmat, to mi wychodzi, że ogólnie nie jest taki niepełnosprawny jakoś często ukazany jako postać wielowarstwowa, która ma swoje potrzeby, antypatie i sympatie, czyli jednym słowem jako pełny człowiek. Przykładów nie podam, ale takie wrażenie jakoś odnoszę. I nie, to nie jest zachęta do dyskusji jak to świat nas nie docenia. To jest po prostu coś, co mogłoby być moim manifestem człowieczeństwa, a poprzeć te słowa i zaświadczyć im mogę swoim dotychczasowym życiem.
Jest jeszcze druga kwestia: dlaczego większość przykładów, które podaje jest negatywna? A widzicie, jakoś mam wrażenie, że ludzie łatwiej wierzą, że biedny niepełnosprawny jest kimś wielkim niż zastanowią się nad faktem, że prowadzi poza tym zwykłe, szare życie, może bije żonę, może oszukuje, może ćpa, kradnie albo daje d na lewo, prawo, przód i tył i to lubi? Może jest świadkiem Jehowy albo popiera PIS lub nawet Korwina? A może ma to wszystko głęboko gdzieś i czeka tylko aż mu dadzą, zrobią i powiedzą co ma robić? Czyli może po prostu jest człowiekiem, ma wolną wolę, sumienie, serce i inne dobrodziejstwa inwentaża związane z człowieczeństwem, tak po prostu? A do tego taką przykrą właściwość, że nie jest sprawny fizycznie czy psychicznie, co utrudnia mu życie, kontakt ze światem zaburza, ale nie wpływa na to, co od niego jest niezależne, czyli np na to, kto jest jego rodziną i jakie owe osoby przekażą mu wartości, jak zostanie wyposażony na życie. Wszk gdyby nie ta przykra właściwość, funkcjonowałby tak samo, jak każdy inny człowiek.

Jak tytuł wskazuje, jest to poważny wpis. Proszę więc o trochę szacunku, jakkolwiek może komuś się wydać, że to pierdoły.
My, niepełnosprawni, jesteśmy takimi samymi ludźmi, jak wszyscy inni. A najlepszym świadectwem poza tym, że wyglądamy, myślimy i zachowujemy się jak inni przedstawiciele gatunku homo sapiens jest to, że również możemy być słabi, nieodpowiedzialni, głupi i nieuczciwi lub dobrzy, godni zaufania, silni czy odpowiedzialni. Możemy się mylić, zdradzać, kochać, mieć ochotę na chwileczkę zapomnienia, być alkoholikami, obżartuchami, mieć anoreksję, depresję, potrzebować wsparcia, kopa na szczęście lub na otrzeźwienie. I my też możemy być przestępcami. W naszych domach niekoniecznie wiedzie się dobrze. Pochodzimy z różnych środowisk. Dobrych paru z nas wie co to przemoc domowa, dom dziecka, rodzina zastępcza.
No i co, czy nie jest to dogłębnie ludzkie?
Taka mała filozofia na dziś. Proszę, nie dodawajcie mi komentarzy w rodzaju: no naprawdę, Amerykę odkrywasz, co w tym dziwnego. Nie róbcie tego, bo ja o tym wiem. Tylko… Tylko widzicie, naczytałam się w życiu trochę książek i kiedy spojrzę na niepełnosprawnego przez ich ogólny pryzmat, to mi wychodzi, że ogólnie nie jest taki niepełnosprawny jakoś często ukazany jako postać wielowarstwowa, która ma swoje potrzeby, antypatie i sympatie, czyli jednym słowem jako pełny człowiek. Przykładów nie podam, ale takie wrażenie jakoś odnoszę. I nie, to nie jest zachęta do dyskusji jak to świat nas nie docenia. To jest po prostu coś, co mogłoby być moim manifestem człowieczeństwa, a poprzeć te słowa i zaświadczyć im mogę swoim dotychczasowym życiem.
Jest jeszcze druga kwestia: dlaczego większość przykładów, które podaje jest negatywna? A widzicie, jakoś mam wrażenie, że ludzie łatwiej wierzą, że biedny niepełnosprawny jest kimś wielkim niż zastanowią się nad faktem, że prowadzi poza tym zwykłe, szare życie, może bije żonę, może oszukuje, może ćpa, kradnie albo daje d na lewo, prawo, przód i tył i to lubi? Może jest świadkiem Jehowy albo popiera PIS lub nawet Korwina? A może ma to wszystko głęboko gdzieś i czeka tylko aż mu dadzą, zrobią i powiedzą co ma robić? Czyli może po prostu jest człowiekiem, ma wolną wolę, sumienie, serce i inne dobrodziejstwa inwentaża związane z człowieczeństwem, tak po prostu? A do tego taką przykrą właściwość, że nie jest sprawny fizycznie czy psychicznie, co utrudnia mu życie, kontakt ze światem zaburza, ale nie wpływa na to, co od niego jest niezależne, czyli np na to, kto jest jego rodziną i jakie owe osoby przekażą mu wartości, jak zostanie wyposażony na życie. Wszk gdyby nie ta przykra właściwość, funkcjonowałby tak samo, jak każdy inny człowiek.

19 odpowiedzi na “Poważny wpis – manifest normalności”

faktem jest, że patrząc na niepełnosprawnego patrzy się na niego przez pryzmat jego niepełnosprawności a nie człowieczeństwa, też dlatego, że ludziom w pierwszej kolejności rzuca się to w oczy. Jak gdzieś napisałem, w jakimś wątku, mamy 3 grupy ludzi, pierwsza grupa uważa, że takie osoby są super wielkie przez swoją niepełnosprawność, druga grupa całkiem odwrotnie, a trzecia, najmniej liczna to ta normalna, 🙂

Mi bardziej chodzi o takie całkowicie przyziemne spojrzenie na to, że niczym się od sprawnych nie różnimy poza np tym nieszczęsnym brakiem wzroku, nasze życie poza sferami, na które to wpływa wygląda tak samo jak u każdego, a dodatkowo mamy tę niepełnosprawność. Jesteśmy zwykłymi, szarymi osobami, nikim szczególnym

problem w tym, zuzanno, 🙂 że wpływa to na bardzo dużo swer w naszym życiu, np. statystycznie mniejsza szansa, że niewidomy będzie alkocholikiem, bo teoretycznie ma mniejszą szansę znaleźć udzi do picia, itd. Chociaż z drugiej strony masz racje, że mózg działa tak samo i możemy być tak samo przestępcami, pijakami, narkomanami i ministrantami 😀 jak cała reszta

No nie wiem czy by niewidomego na ministranta wzięli, A co do alkoholizmu… No bo ja wiem, to nie jest trudne, można przecież pić samemu. Tak samo przemne tylko nie ma się z kim dzielić swoim dobrym humorem

Święta prawda, Zuzanno.
Oczywiście, nie można powiedzieć, że brak wzroku nie ma na nas wpływu, inna sprawa jaki to wpływ: bo może być tak pozytywny, jak negatywny.
Mnie irytuje częsta opinia, że dzięki temu, iż nie widzę oczami, bardziej widzę sercem, jestem wrażliwszy.
Czy jestem wrażliwy? Wydaje mi się, że tak, wielu ludzi tak twierdzi.
Czy każdy niewidomy jest? Gdzie tam.
Czy to za sprawą braku wzroku? Nie wiem, ale, kurczę, Ameryki teraz ja nie odkryję, ale ilu wrażliwych wśród widzących?
A oni jakoś, ups, widzą!

Ale z drugiej strony w pewnych sprawach ze względów oczwistych postępujemy w sposób, który uważany jest za lepszy, szlachetniejszy. Mam konkretnie na myśli to, że nie oceniamy ludzi po wyglądzie, że wygląd rozmówcy nie ma dla nas zwykle szczególnego znaczenia, a zamiast na nim skupiamy się na tym, raczej jaki ten człowiek jest

No i widzisz, znam ludzi niewidomych, któzy też zwracają uwagę na to. W sensie np. są niezbyt tolerancyjni dla innych niepełnosprawności. ALbo nie gadają z kimś, bo im się nie podoba, jak ten ktoś mówi. I różne inne rzeczy, więc w sumie zamiast oceniania po wyglądzie czasami mamy inne takie… nie wiem, uprzedzenia?
A propos przykładów literackich, czytałaś „do zobaczenia nigdy”? Polecam raczej w oryginale.

A i owszem, ale o tym się od razu nie mówi, dla widzących jesteśmy tymi, którzy widzą sercem, bo najważniejsze jest niewidoczne dla oczu 🙂 A tego nie czytałam

No tak bywa, bo co oceniać jeżeli tego się nie da ocenić? Nawet ciężko o wyobrażenie tego. A ludzie widzący no cóż. Czerpią po 1. informacje w 95% włąśnie z narządu wzroku, więc i reakcje są odpowiednie do tego co zobaczą. My jesteśmy pozbawieni tej możliwości, więc i pewnych reakcji tutaj nie ma, być może stąd nasza pozorna glębia i wrażliwość, ale sam bez doświadczenia od początku życia ze wzrokiem nie jestem w stanie stwierdzić w ktorą stronę by to poszlo, więc…. CO do chlania, ćpania… Jak ja to móię: Kto chce ten ma, troszku gorzej nam się może wieść w życiu uczuciowym, ale… To też zależy od tego jak zostaliśmy ogolnie przygotowani do życia, czy jesteśmy łatwo kontaktowi, czy może wręcz przeciwnie… TYlko obserwujemy i analizujemy, same reakcje widzących są też nie bez znaczenia, czy szukamy kogoś na silę żeby z kimś być, czy jednak skupiamy się na ludziach podobnych do nas, w każdym przypadku i tak będzie nam trudniej i tak. NO i najważniejsze! Bez prawka i auta to ty do mnie chlopczyku nie podbijaj. 😛

taaak, uwielbiam jak 99,9 widzących sądzi, jak my to mamy fajnie, bo na wygląd nie zwracamy uwagi, ale na głos za to bardzo, przynajmniej ja. A często jest tak, chociaż to nie regóła, że dziewczyna z ładnym głosem jest dość ładna, ale to tylko takie moje dziwne uogólnienie. Wydajemy się tymi lepszymi, bo nie pujdziemy raczej do klubu, znaczy można ale żadko się zdaża, a w klubie to wiecie, narkotyki i jeszcze więcej alkocholu, i tak dalej, i tak dalej.

Zgadzam się z większością komentarzy, ale myślę, żeprzynajmniej część niewidomych trochęróżni się od reszty. Chodzi mi o taką sytuację: mam trochę niewidomych znajomych (głównie ze szkoły) i kilkoro widzących (głównie ze studiów). Mam teraz na myśli takich bliższych znajomych. Z każdym z nich mogę sobie miło pogadać, napić się herbaty lub czegoś mocniejszego, pograć w jakąś grę, ale kiedy chcę iść na koncert…, cóż, tutaj sytuacja wygląda inaczej. Moi niewidomi znajomi poszliby na takie wydarzenie (wiem, bo czasem ze mną bywają), może to być kabaret, swing lub coś bardziej poetyckiego, ale Ci widzący znajomi już nie bardzo, bo nawet nie słuchają takiej muzyki. Nie chcę tu kategoryzować i wygłaszać teorii, że widzący mają węższe horyzonty muzyczne, bo wiem, że tak nie jest, ale akurat w tym przykładzie skupiam się na ludziach młodych. Wcześniej chadzałam na koncerty z rodzicami i kilka razy pytałam, czy widzieli młodych ludzi na sali. Zwykle padała odpowiedź, że było ich mało albo że nie widzieli. Nie formułuję kategorycznych wniosków, chodzi mi tylko o to, że w przypadku moim i mojego męża znacznie łatwiej jest nam znaleźć młode osoby słuchające podobnej muzyki wśród niewidomych rówieśników. Jestem ciekawa Waszych opinii na ten temat.
P.S. Muzyka rockowa przeszłaby dla jednych i drugich.

Jak dobrze, że ktoś to napisał i sam nie muszę. Zuzia, w punkt! Pamiętam, że nawet jako chyba jedenastoletnie dziwadło już tak miałem, bo książki, która w klasie łzy wzruszenia budziła tj. „Spotkanie nad morzem” nie trawiłem. Z resztą ostatniego słynnego już spektaklu „Spójrz na mnie” też jakoś nie podziwiam, właśnie za przedstawienie niewidomych jako takich skromnych, cichych bohaterów. Sorry, ale aż by się chciało wysłać panu reżyserowi niezmieniony w treści twój wpis.

Hm… Jak chodzi o ten spektakl… Ja bym powiedziała, że nie bohaterów, tylko takie sierotki, które potrzebują przestać być wykorzystywane, chcą być takie jak inni, pragną akceptacji i zrównania praw i szans z pełnosprawnymi

No… Radosne to to nie jest z pewnością. I faktycznie, nie ma nic lub prawie nic, co by świadczyło o tym, że nasze życie w zasadzie oże być radosne, że jest jakaś nadzieja, coś

Na pewno ktoś tam siedział. To jest w Bydgoszczy. Taki oddziałek dla niewidomych przy normalnym więzieniu, tak wyczytałam

Trudno się z tym wszystkim nie zgodzić, jak jeszcze do tego wszystkiego dojdzie głęboka wrażliwość, to się ma dodatkowo przechlapane, bo wszystko się inaczej przeżywa. Za naszych czasów już w ośrodku wcielano nas w szeregi ministrantów, sam takowe zasilałem mając 10 lat, choć co niektórzy kręcili nosem, że niewidomi się nato nie nadają. No i wykrakał, pewnego razu wzięto nas do ołtarza z kolegą, kolega podawał ampułki bo troche widział, a ja trzymałem cały majdan. Nie widział jednak na tyle bo pomylił ampułki i ksiądz umył ręce w winie, a do Mszy musiał wypić wodę. Cóż pewnie na twarzy nie jednego wiernego malowało się zdziwienie, dlaczego ksiądz ma kwaśną minę podczas przeistoczenia? Od tego przypadku, już więcej do tej posługi księdzu słabowidzących nie angażowano.Mi bycie ministrantem szybko się znudziło.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

EltenLink