Kupiłam sobie w wydziałowym bufecie dwie kanapki w pudełku. Wyszłam zadowolona z siebie, od razu je otworzyłam i zaczęłam jeść.
– Skoro mam pieniądze, to czemu mam z nich nie korzystać – stwierdziłam. I wtedy… Jebs! Jak się nie przewróciłam o schodki, o których zapomniałam! Kanapka, którą jadłam się uratowała, trzymałam ją w ręce. Ale ta druga wyfrunęła z opakowania i rozpadła się na dwie części. Jedną od razu odnalazłam, drugą podniosła mi z ziemi jakaś niepolka.
– It's dirty – zwróciła się do mnie, podając mi ją.
Chciałam ją spytać czy ma na myśli, że spadła tym posmarowanym do dołu, czy po prostu spadła na podłogę, ale zbrakło mi słów. Klęczałam więc na tych nieszczęsnych schodkach i próbowałam coś wymyślić. Ona widać uznała, że jej nie zrozumiałam, bo znowu spróbowała mi to wyjaśnić.
– No spoko, rozumiem, to jest brudne – odpowiedziałam jej bardzo inteligentnie po polsku. Widać nie trafiło jej do przekonania moje szwargotanie, bo zwróciłą się tym razem do jakiejś innej niewiasty przechodzącej, z naszej perspektywy górą:
– Hey, how to say her that it's dirty? Could you translate it?
– You shouldn't eat this bread, it fell on the floor – wyjaśniła tamta z góry.
– Thanks! – wykrzyknęła ta pierwsza. – I meant how to say it in Polish.
Ta z góry zreflektowawszy się wyjaśniła mi, już po raz czwarty, że nie powinnam jeść tego chleba, bo upadł na podłogę i to okładem na dół.
Z żalem musiałam się z nim rozstać. Złotówka, moja złotówka, którą wydałam na tę połówkę kanapki! Moje pieniądze! Dlaczego! A przede wszystkim: moje żarcie! Dlaczego mam wyrzucać coś, co się nadaje do jedzenia?! W zasadzie mogłam wywalić tylko okład, a sam chleb sobie zjeść… Szkoda, że mi to nie przyszło do głowy. No co, mieszkam w Poznaniu, mam chyba prawo do pazerności, nie?
Przygódka
Kupiłam sobie w wydziałowym bufecie dwie kanapki w pudełku. Wyszłam zadowolona z siebie, od razu je otworzyłam i zaczęłam jeść.
– Skoro mam pieniądze, to czemu mam z nich nie korzystać – stwierdziłam. I wtedy… Jebs! Jak się nie przewróciłam o schodki, o których zapomniałam! Kanapka, którą jadłam się uratowała, trzymałam ją w ręce. Ale ta druga wyfrunęła z opakowania i rozpadła się na dwie części. Jedną od razu odnalazłam, drugą podniosła mi z ziemi jakaś niepolka.
– It’s dirty – zwróciła się do mnie, podając mi ją.
Chciałam ją spytać czy ma na myśli, że spadła tym posmarowanym do dołu, czy po prostu spadła na podłogę, ale zbrakło mi słów. Klęczałam więc na tych nieszczęsnych schodkach i próbowałam coś wymyślić. Ona widać uznała, że jej nie zrozumiałam, bo znowu spróbowała mi to wyjaśnić.
– No spoko, rozumiem, to jest brudne – odpowiedziałam jej bardzo inteligentnie po polsku. Widać nie trafiło jej do przekonania moje szwargotanie, bo zwróciłą się tym razem do jakiejś innej niewiasty przechodzącej, z naszej perspektywy górą:
13 odpowiedzi na “Przygódka”
Zdaża się. Każdemu może się przydażyć.
To Ty nie wiesz, że kanapka zawsze, zawsze spada okładem do dołu? Przypomina mi się film „Całkiem Nowy Testament”, gdy Bóg z zacieszem na twarzy wpisuje takie prawo do komputera i ono już obowiązuje. Generalnie nie polecam filmu, ale…
No jakby tu powiedzieć… Ta druga część była miła spaść chlebem na dół
Ble, ja bym wywaliła.
Boj tam boj tam. Podmuchać i można wpitalać. To zachodnie panikowanie, bo bakterie mnie rozśmiesza. Potem z tej czystości wszyscy słabiutcy na odporności. 😀
Przypominam ponad to, że Zuzia jest studentką, a to zmienia postać rzeczy 😀
Ale jak? Że spadła chlebem na dół? To tak się da w ogóle?
No się da. Też bym szczerze mówiąc wytarła i zjadła, ale się trochę cykałam, że ci, którzy sytuację widzieli mogliby pójść za mną, zobaczyć i potem wiecie… Niewidoma ohydziara itd.
Hahaha, i ten moment, kiedy odpowiadasz po polsku, doskonale znając angielski. xdddd. WIem, o co chodzi. O, muszę obejrzeć ten film.
No właśnie! O to mi cały czas chodziło
Jamajka, niewykorzystany potencjał. Choć zaciesz Boga, jak to byc powinno, jest boski 😀
Zaciesz Boga, podoba mi się. :d
O nie, z podłogi to bym nie jadła. Zaoszczędzisz złotówkę, a potem wydasz więcej na lekarstwa… szkoda mojego zdrowia i pieniędzy.
Nic mi potem nie było, chyba odporna jestem 🙂