Kategorie
Wyzwanie czytelnicze

Od 8 do 17 – kolejna porcja recenzji

Jeśli myśleliście, że olałam wyzwanie czytelnicze, to przykro mi, byliście w błędzie. Ale częściowo, bo znów nie chce mi się opisywać każdej książki szczegółowo,, w końcu ostatnio nie pracuję, mam mnóstwo czasu dla siebie, więc trochę poczytałam.
No, nie ma się co rozwodzić – jedziemy!

8. Niziołkowie z ulicy Pamiątkowej t. 1 Robert i Róża – Małgorzata Klunder

Jeśli myśleliście, że olałam wyzwanie czytelnicze, to przykro mi, byliście w błędzie. Ale częściowo, bo znów nie chce mi się opisywać każdej książki szczegółowo,, w końcu ostatnio nie pracuję, mam mnóstwo czasu dla siebie, więc trochę poczytałam.
No, nie ma się co rozwodzić – jedziemy!

8. Niziołkowie z ulicy Pamiątkowej t. 1 Robert i Róża – Małgorzata Klunder
Ta książka to obyczajówka. Lepiej, to jest coś typu "Jeżycjady", ale mocno zagęszczonej, czyli opowieść o losach pewnej rodziny, ale ściśniętych, upchniętych bez uszczerbku na historii w jednej książce. Kojarzy mi się też z tą serią dlatego, że akcja toczy się w Poznaniu. <3 Książka jest przeelegancka i ma kilka kolejnych tomów, ale niestety posiadam tylko jeden z nich, co dopiero zauważyłam, próbując upewnić się, że nie mam ich więcej. 😀 Ja tej książce daję elegancką piątkę, może nawet z plusem i dodatkowym zakrętasikiem przy tym plusie za to, że niepełnosprawność głównej bohaterki nie jest w ogóle eksponowana. Ostrzec tylko bym chciała ewentualnie zainteresowanych przeczytaniem, że roi się tam wręcz od nawiązań do różnorakich innych utworów, od wyżej wspomnianej "Jeżycjady", przez Kaczmarskiego, po "Władcę pierścieni". Bez kojarzenia tych utworów też można się obyć, ale czasem jest to niezbędne, by zrozumieć o co chodzi, a już na pewno, żeby się bawić czytaniem jeszcze lepiej.

9. Rio ANaconda – Wojciech Cejrowski
Trochę przerażające treści, szczególnie kiedy kończy się czytanie o trzeciej w nocy, ale pomijając je, cudeńko. Cejrowski o wiele lepiej przedstawia się w książkach podróżniczych, niż w politykowaniu, naprawdę. "Rio ANaconda" to kolejna jego opowieść o poszukiwaniu Dzikich, czyli ostatnich ludzi nietkniętych cywilizacją, żyjących w dżungli Ameryki Południowej. A jeśli ludzie są dzicy i nietknięci cywilizacją, to przetrwało wśród nich coś, co my wkładamy między bajki – wiara w czary i ludzie, którzy czarami się zajmują, czyli szamani i czarownicy. Właśnie o nich opowiada ta książka. Poza tym znajdziemy tam też ciekawe opisy kilku miasteczek w Ameryce Południowych i struktur oraz mechanizmów, jakie nimi rządzą. Polecam, choć wpływ światopoglądu autora na treść jest niemały, a tu czy tam przydałoby się nieco więcej obiektywizmu choćby ze względu na lekki styl i sam poruszony temat.

10. Zrobiłbym coś złego – Michał Jan Chmielewski
Dwie książki tego autora, które już poznałam zawierały element drastyczności, coś strasznego, tragicznego. W "Zrobiłbym coś złego" go nie ma. Jest to po prostu opowieść o tym, jak 4 mniej więcej 12-letnich chłopców i jedna dziewczyna spędzili wakacje w drugiej połowie lat 90-ych. Powieść nie jest naprawdę, jak to się mówi, mocna, ale nie brak w niej napięcia, wywołanego głównie konsekwencjami kompletnie nieodpowiedzialnych, ale za to dość kreatywnych pomysłów bohaterów na organizację czasu wolnego.
Podsumowując, książka może nie wnosi szczególnych mądrości, ale jest ciekawa, ma wartką akcję, napisana jest lekko i momentami nawet znajdzie się w niej powód do uśmiechu, choć sama w sobie nie jest śmieszna.

11. Miasteczko na prerii – Laura Ingalls-Wilder
Kojarzycie taką serię dla dzieci "Domek na prerii"? Po milionie… No dobra. Po dziesięciu latach niemal całkowitego braku styczności z nią odkryłam, że mam jeden tom, którego nie było chyba w Bibliotece Książki Mówionej, w każdym razie nie w Poznaniu, a ten tom to właśnie "Miasteczko na prerii", gubię rachubę, ale chyba siódmy z kolei.
Akcja cyklu toczy się w XIX wieku, chyba w tym tomie dopiero dowiadujemy się, że są to jego lata siedemdziesiąte i osiemdziesiąte. Główna bohaterka serii, Laura, to w tej książce już nastoletnia dziewczyna. Jej rodzina to osadnicy ze Wschodu, którzy wędrują po Ameryce Północnej, próbując zamieszkać gdzieś na stałe. Tym razem już im się pewnie uda zagrzać miejsce w pewnym miasteczku na prerii, ale tego się nie dowiem, chyba, żę dorwę gdzieś kolejne części.
Książeczka długa nie była, ale mimo lekkiej formy, można dowiedzieć się paru ciekawych rzeczy, głównie na temat tego, jak wyglądało/mogło wyglądać (choć zważywszy, że to książka autobiograficzna raczej wyglądało) życie w takim małym miasteczku w XIX-wiecznych Stanach Zjednoczonych, jak ludzie integrowali się i spędzali czas wolny i tego, jaka obyczajowość i obyczajność obowiązywały dobrze wychowane młode osoby. Matko jedyno, teraz wręcz rozbawienie wywołują te zasady, przynajmniej u mnie. A z drugiej strony trochę smutku, bo co prawda teraz możemy pozwalać sobie na wiele więcej, ale za to, przynajmniej tak wynika z książki, wtedy każde odstępstwo od codziennej normy było czymś wielkim, godnym zapamiętania, odświętnym, czym można się było cieszyć tak, jak my teraz cieszylibyśmy się… NO nie wiem czym, czymś bardzo, bardzo wyjątkowym i jedynym w swoim rodzaju.
Jak w poprzednich wypadkach – polecam tę serię, jest odprężająca, może trochę naiwna, ale cóż, w końcu jest uznana za literaturę dziecięcą, choć nie wali po łbie dziecinnością przekazu. Dorosły czytelnik też będzie mieć wszelkie powody, żeby ją przyjąć dobrze.

12. Indygo – Michał Jan Chmielewski
Jest sobie pewne małe miasteczko w Polsce, na wybrzeżu, a w nim od wielu lat giną dzieci. Ich porywacz i zabójca kryje się doskonale, jest znany i szanowany przez innych mieszkańców. I cały czas obserwuje, wyszukuje kolejne ofiary. Jaką rolę w jego życiu odegrają dziesięcioletni introwertyk i dziwak Emil, który słyszy głosy zmarłych i jego przyjaciółka, trzynastoletnia Ada, nie potrafiąca i nie chcąca wyjść z żałoby po utracie rodziców? ANo, przeczytajcie, przekonajcie się sami. Książka niemal od początku trzyma w napięciu, które po malutku, ale zauważalnie wzrasta. ZNów polecam całym serduszkiem.

13 i 14. Mordimer Madderdin t. 2 młot na czarownice, t. 4 Łowcy dusz – Jacek Piekara
To może znów o całej serii, ale zanim zacznę, wyjaśnię, że tomy 1 i 3 przeczytałam już parę lat temu.
Akcja serii toczy się w średniowieczu, w świecie równoległym, w którym Jezus zszedł z krzyża i zabił swoich oprawców. W tym świecie, tak jak i w naszym średniowieczu, bardzo wiele do powiedzenia mają papież i inkwizycja. Bohater serii, Mordimer Madderdin, jest bezwzględnym, niemożebnie zapatrzonym w siebie i przekonanym o słuszności wszystkich swoich działań inkwizytorem, więc w imię poznania prawdy przeprowadza śledztwa, kończące się zwykle stosikiem dla grzeszników.
Cała seria ma dość ponury klimat, a główny bohater nie wzbudza sympatii, choć jak dla mnie ratuje go trochę to, że jest zdolny do jakichś ludzkich uczuć. Dla mnie są one ludzkie, w tamtym świecie uznane by raczej były za słabość, wszak jest to rzeczywistość, w której miłosierdzie nazywa się pożałowania godnym i prosi się boga o siłę do nieprzebaczania winowajcom. Ogólnie lubię tę serię, choć po dalsze części sięgnę niezbyt prędko jak sądzę, choćby dlatego, że nie lubię czytać historii od końca. Wolałabym raczej dowiedzieć się co jest po "Łowcach dusz", niż poznawać to, co działo się przed pierwszą częścią serii, a o tym traktują tomy od piątego w górę. Ten cykl będzie prawdopodobnie nieco kontrowersyjny dla co delikatniejszych wierzących, do tego jest dość specyficzny, choć "Grze o tron" nie podskoczy mrocznością czy okrucieństwem bohaterów.

15-17. Zemsta i przebaczenie t. 4-6 – Joanna Jax
Po szczegóły fabuły odsyłam do poprzedniego wpisu na temat tej serii, bo nic wielkiego się do samego jej końca nie zadziało, czego by nie było w tamtym opisie. Ale jedno autorce przyznać trzeba: cały czas zachowuje równy poziom. Każda kolejna część jest tak samo interesująca, jak poprzednie, mają równie wartką akcję, a bohaterowie się nawet co nieco zmieniają, ale na szczęście, zachowany przy tym mimo wszystko jest pewien psychologiczny realizm. Ten, kto był świnią na początku, nie staje się nagle aniołem, a każda zmiana w światopoglądzie bohaterów ma poważny powód. Ale nadal niestety jest to kolejny cykl romansideł, które chciałyby być chyba czymś więcej, ale im niebardzo wychodzi, nie najgorszy, nie najlepszy, co nie znaczy, że nie polecam. ALeż polecam, jak najbardziej, ale bardziej jako odprężający przerywnik między pozycjami cięższego kalibru, niż treść życia. Choć… I jako treść życia spisałby się ta seria nie najgorzej, są gorsze, mniej rozbudowane i wielowątkowe historie i gorzej obmyśleni, spłaszczeni bohaterowie.

26 odpowiedzi na “Od 8 do 17 – kolejna porcja recenzji”

„Cykl inkwizytorski”, cóż, o ile rzeczywiście 4 pierwsze tomy są nie najgorsze, o tyle im dalej, tym gorzej, mam też wrażenie, że niektóre opowiadania jednak dorównują „Grze o tron” pod względem okrucieństwa, nie wiem w którym tomie to było, ale Mordimer z jakimś tam biskupem czy innym duchownym zdrowo się rozprawił.
Poza tym zgadzam się co do głównego bohatera, jest cyniczny i mocno zapatrzony w siebie, ale te ludzkie uczucia, które czasem przejawia trochę ratują jego reputację.

No właśnie ja z pewnych przyczyn też czytam teraz podobne rzeczy.
A jak to skończę, biorę się za książkii Cassy Watson, chociaż Cathy Glass moim zdaniem piszę nieco lepiej.
Obydwie piszą o opiece zastępczej.

„Rio Anakonda” – taaaak. Zachwyciło mnie. „Cyklu Inkwizytorskiego” czytałam 5 tomów i raczej na razie więcej nie chcę. 😉 Co do „Indygo” mamy takie samo zdanie. Też to w tym roku czytałam. Postać Emila niesamowita…

hej znalazłam ostatni tom inkwizytorskiej książki z cyklu mordimer madderdin jeśli chcesz, to mogę ci go ściągnąć i wysłać

Najlepsze jednak u mnie jest to, że za każdym razem, gdy cokolwiek czytam z tego cyklu to obiecuję sobie, że już na tym koniec i więcej po inkwizytora nie sięgam, a jednak dzieje się coś takiego, że jest odwrotnie. Wprawdzie nie pochłaniam tego jakoś szczególnie, ale i tak czytam, sama nie wiem po co.

Chyba będę mieć podobnie. Mnie przyciąga to, że w zasadzie ten świat jest ciekawy, a główny bohater mimo wszystko interesujący.

Mary jest, ale w miarę prędko wyjeżdża do szkoły. Za to przy okazji dowiadujemy się po troszę, czego w takiej szkole niewidomych wtedy uczyli.

O, Mimi, nie widziałam tego nigdy. A ja bywałam też Zuzwerem. Przypuszczam, że to przez panią Agatę Scansoftowską czy kogoś takiego.

No, ja parę razy byłam zmieniana w komentarzach i wiadomościach prywatnych. 🙂 Taaak, gadacze kombinować potrafią. 🙂

O proszę, już się miałam żalić, że nie znam niczego, co przeczytałaś, ale jednak znam „Zemstę i przebaczenie”

hm. Odniosłam się do komentarzy wcześniej.
Bo napisałąś, żę jak będziesz miała za mało książek Cathy Glass, albo Watson, to się odezwiesz.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

EltenLink