Wróble ćwierkają gdzieś po drugiej stronie ulicy. Słyszę je, gdy szum samochodów cichnie na moment. O szóstej rano ruch uliczny nie zdążył się jeszcze nasilić, więc okazji na podziwianie świergotów mam wiele. Słyszę każdy z samochodów jak mknie po suchym, niewystygłym zapewne od wczoraj asfalcie. Przez otwarte okno delikatne powiewy donoszą pomieszane wonie spalin, zmęczonej zieleni i wysychającej kanalizacji.
Jest ciepło.
Jest spokojnie.
Kracze wrona, skwirzą przelatujące czasem jerzyki, warczy motor. Na pobliskim zakręcie piszczą i zgrzytają tramwaje.
I… Jest cudownie. Świat to wielkie, otwarte, pociągające miejsce, upaja poczuciem wolności.
Lato w mieście też może być piękne, choć to uroda niezbyt nahalna.
Dobrze czasem wsłuchać się w szum pojazdów, przejeżdżających po zmierzchu głównymi ulicami. Gdy miałam lepszy wzrok, lubiłam stać w oknie i obserwować wieczorami ich światła.
Niesamowicie klimatyczne są wąskie, niebezpieczne uliczki, odwiedzane późnym, letnim wieczorem tóż przed zmierzchem. Nad nimi, między ścianami kamienic odbijają się okrzyki jerzyków, a ze smrodkiem spalin mieszają się inne wonie, wydobywające się z piwnic i cichych, ciemnych podwórek.
Ciężko porównać do czegoś błogość, ogarniającą człowieka, który wejdzie w strumień piwnicznego chłodu i zapachu wilgoci i stęchlizny, wydobywający się z mijanej w rozpalone południe bramy.
Nie da się oddać w słowach radości i jakby tęsknoty, które wywołują uśmiech, zarezerwowany dla starych, dawno niewidzianych wspomnień i przyjaciół. Taki właśnie uśmiech zdarza mi się, kiedy przechodząc ulicą słyszę wołania i odgłosy odbijania piłki na boisku czy krzyki dzieci na placu zabaw.
A jak opisać zapach rozdeptanej trawy w parku?
Jak oddać to zachwycone zaskoczenie, gdy stanie się niemożliwe i w lichym spłachetku zieleni tóż przy ruchliwej ulicy zacyka coś świerszczopodobnego?
To wszystko składa się na urok wyprażonego, wymęczonego upałami, zmiętego wielkiego miasta.
To taki mroczny, ciężki od kurzu, kompletnie niesielankowy czar.
Niekażdy umie zachwycić się chłodem piwnic czy odległymi łomotami i zgrzytami tramwaju, odbijanymi echem między oddającymi gorąco ścianami. Sama zwykle tego nie potrafię. Ale tym cenniejsze są chwile, w których jestem do tego zdolna, że zdarzają się rzadko.
Kategorie
20 odpowiedzi na “Lato w mieście”
O, bardzo ładne. Tak mi się z Jeżycjadą skojarzyło. Pewnie dlatego, że mieszkasz w Poznaniu 🙂 i tam te lata też były gorące
Zauważ, że nie piszę nic o blokowiskach. Na Jeżycach, tak jak w dzielnicach, w których przyszło mi żyć, są głównie kamienice, takie stare, nieraz zaniedbane, śmirdzące. I bardzo klimatyczne. <3
Oh tak, stare kamienice mają swój niepowtarzalny klimat.
Wow! Super wpis! Pewnie, że lato w mieście może być fajne, i te pozornie brzydkie obdrapane śmierdzące kamienice czy bloki również. To ma swój klimat, i mówię to jako mieszkaniec bloku w starym budownictwie na starym mieście i to na słynnych na całą Polskę starych Bałutach 😀
Pierwsze lata życia spędziłem na warszawskiej Pradze, prawdopodobnie dlatego jestem w stanie zgodzić się z Zuzler. Jedyną różnicą jest fakt, że blokowiska mi absolutnie nie przeszkadzają. Teraz w Piasecznie doszły jeszcze nielegalne wyścigi i taakie wysokie obroty silników.
Ależ mi też nie przeszkadzają, Tomaszu. Po prostu nie mam z nimi takich doświadczeń, nie kręcę się po nich dość często, żeby wyczuć dobrze klimat.
Ja mieszkam na takim blokowisku. Ono też ma ten swój klimat, choć pewnie trudno go określić.
Przypominasz mi tym wpisem czasy gdy chodziłem faktycznie po poznaniu i gdy rano budził mnie tłok. Pamiętam jeszcze, że w parku niedaleko Ul. Królowej Jadwigi karmiłem gołębie :D.
O właśnie, gołębie. Dla nich powinno się też znaleźć miejsce w tym wpisie. Nie pisałam o nich tylko dlatego, że żadnego obrazka to ich gruchanie mi nie przywiodło na myśl.
Jak pięknie opisałaś ten klimat, który tak zawsze mnie uszczęśliwiał, skłaniał do refleksji.
Znam, znam. <3
Coś z tego i u mnie da się zauważyć, zwłaszcza, że jak bywając u mnie zauważyłaś, mieszkam w czymś takim jak opisałaś 🙂 Przeprowadziłem się tutaj właśnie z blokowiska i dokładnie tak jak to opisałaś, dobrze mi tu. Mam fajnych sąsiadów, których kilku poznałaś i niemal codziennie doznaję tego uroku z twojego opisu, bo tu gdzie teraz jestem, pełno jest takich piwnic i bram.
Oo, czyli też go, Krzysztofie, dostrzegasz?
Tak, tak, Piękny sielankowy czar wakacji w mieście. I mimo, że u nas w blokowiskach na osiedlu, nie ma piwnic, to jednak dobrze,to pamiętam z czasów gdy mieszkałem na jeżycach dłógi okres. Świergot wróbli, gruchot gołębi na podjazdach i odgłosy krakania, pomieszane z szumem miejskim, co dzień albo słyszę rano wracając z dyżuru, albo budzą mnie o świcie.
Mnie jeszcze użeka w starych blokowiskach, to, że nie raz można trafić na zmęczonego człowieka, który pyta się o Fajkę, czy 20gr. Cały klimat dzielnicowania. uśmiech.
Piękny wpis. Podoba mi się choćby dla tego, że wielokrotnie bardzo podobne odczucia wracają do mnie kiedy zbliżają się wakacje, dzieci, młodzież wylegają na placyki, boiska i inne obiekty, chodź w tych czasach raczej nie są to trzepaki. Zapachy stają się jakieś takie intensywniejsze, przywołujące wspomnienia z dzieciństwa, a i właśnie te znikąd. Wczesno poranne śpiewy ptaków wywołują błogość, a jak jestem w miejscu, gdzie śpiew ptaków jest dużo bardziej intensywniejszy, to dopiero robi na mnie ogromne wrażenie.
OOO i jeszcze sobie przypomniałem, śpiew jerzyków. Ten dźwięk zawsze wywołuje we mnie pewne radosne i beztroskie uczucia. 🙂
Bardzo mi się ten wpis podoba.
mnie też się podoba Twój wpis Zuza. fajnie, że lubisz miejsce i miasto, w którym mieszkasz. ja z kolei cenię w moim niewielkim miasteczku dźwięki nie do końca podobne do wsi, bo samochodów mało, tylko czasem na moim pułtoratysięcznym osiedlu coś przejedzie, i koguta czasem słyszę zza rzeki, teraz np. dziecko mocno krzyczy z pobliskiego placu zabaw, a nawet późnym latem świerszcz da się słyszeć przed klatką w krzakach żywopłotu.
Wpis fajny, chociaż osobiście ja nie lubię mieszkać w mieście, ja w drugą stronę idę dla mnie najlepsza jest cisza wsi, słychać nie tylko samochody, motory i inne komunikacyjne pojazdy, słychać głuwnie kruki, jaskółki, skowronki i inne ptaki i zwierzęta, powietrze jest zupełnie inne niż w mieście, wtedy czuję, że jestem bliżej natury i organizm odpoczywa tak jak powinien
Właśnie sobie wyobraziłam lato w mieście. Ja w ogóle lubie Poznań i zgiełk miasta.