Jeśli każdy ma gdzieś swoją drugą połówkę, to znaczy, że jesteśmy jak skarpetki bez pary.
I tak leżymy i mieszamy się w wielkiej szufladzie życia.
Szkoda troszkę, że nie ma kogoś, kto by otworzył od czasu do czasu tę szufladę i osobiście sparował skarpetki jak trzeba. Wszak są takie, które kończą istnienie, nie będąc sparowane na dłużej, niż chwilę.
Kategorie
30 odpowiedzi na “Szuflada”
Owe metaforyczne skarpetki muszą same chcieć się sparować.WYobraź sobie kogoś, kto narzuca CI taki a nie inny wybór kto uzna za CIebie, że taka skarpetka pasuje akurat do CIebie.
Znam kilka przypadków skarpetek,z różnych środowisk które same nie chcą się sparować z własnego wyboru choć miałyby możliwość.
Dlatego to nie jest takie proste.
https://www.youtube.com/watch?v=5v6gpy6e1R0
Z reszztą skarpetki się zmieniają i same sięz czasem mogą dopasowaćlepiej lub nie, inaczej mówiąc, do jednej skarpetki dużo skarpetek w teorii pasuje.
Czyli sa jednego koloru i fasonu?
A co jak się zrobi dziura?
Wtedy trza zamienić na lepszy model.
Zawsze można zacerować 🙂
Idea 0-waste się kłania, Magmar, czyli lepiej naprawić, niż wyrzucić na śmietnik.
Ech Zuza, ale cię wzięło na refleksje 🙂 ale cosik i w tym jest.
Nie wierzę w to, że dla każdego jest druga połówka gdzieś. Są sobie na tym świecie tacy ludzie bez pary i dobrze im z tym. 🙂
Jeden woli być sam, a drugi mieć drugą połówkę.
Wiesz, są i ludzie bez jednej nogi. Im dwie skarpetki na raz nie sa potrzebne.
Dziękuję kochana! Zapierdzielam teraz na jednej nodze do sklepu. xddd
Traktując temat dosłownie skarpetki się zmienia i wyrzuca, bo się zużywają, traktując sprawę metaforycznie jestem zwolenniczką cerowania na tyle, na ile się da.
Oj nie, ludzie często wyrzucają skarpetki, w których powstała mała dziura na palcu czy pięcie. A starczyłoby nawet nie zacerować, tylko trzema szewkami zeszyć…
Bo teraz taka moda na wyrzucanie wszystkiego, co ma choćby niewielki defekt.
Znam takich, oj znam.
Państwo z wielkego miasta, którym się we łbie przewraca od snobizmu i pieniędzy.
To u takich warto się zaczaić i poobserwować, co ląduje na śmietniku. 🙂
Podoba mi się ten kontrast pomiędzy twoimi wpisami, a komentarzami.
Pod koniec ostatecznie da się zauważyć, że warto.
Da się dostrzec morał, który to pokazuje, że kierując się dobrem, chęcią zacerowania tych skarpetek, która to inicjatywa musi oczywiście być podjęta z obu stron, można wiele zdziałać.
To motywuje i podkreśla, że warto.
I tak jeśli skarpetki trzeba wyrzucić to obie, dużo dłużej jedna nie wytrzymuje od drugiej, więc luz, nawet jeśli ktoś by chciał wyrzucać je do kosza, to zaraz tam druga trafi po pierwszej.
O, właśnie, krystianie! Słuszne spostrzeżenie!
Oj tam zaraz wyrzucać. Wyprać dobrze i użyć jako osłonki na mikrofon na przykład. xd
A co jeśli koszt naprawy takiej skarpetki przerasta koszt nowej pary?
Jeśli podchodzi się do sprawy materialistycznie, to cóż, wyrzuca sie skarpetki. Jeśli komuś zależy na tej konkretnej sztuce/parze, bo np. ma ona wartość sentymentalną lub po prostu dobrze się sprawowała, to warto. Poza tym to lepsze dla środowiska. Lepiej jest naprawiać rzeczy, niż wyrzucać, przynajmniej dopóki można ją jeszcze odświeżyć na tyle, by wyglądała i sprawowała się dobrze.
A jeśli nie może już służyć jako skarpetka, można z niej zrobić coś innego.
Ok zgadzam się, ale ważna kwestja, a jeśli naprawa sprawia, że bardziej się szkodzi środowisku, niż taka wymiana na nową pare.
W wypadku skarpetek nie jest to chyba zbyt realne. A co do ludzi… Myślę, że zawsze warto co najmniej się porządnie zastanowić i wykonać bilans zysków i strat.
Czyli w szufladzie pewnie często grzebie ślepy los, którego widocznie nie stać na skarpetniki i tester kolorów. Wsadza łapę i wyciąga nie do pary. 😀
A z tym cerowaniem, to niestety też często średnio się udaje. A nawet jak się uda, to za jakiś czas znowu dziura.
Hm, hm – wychodzi na to, że instytucja swatów, przynajmniej w niektórych przypadkach, może nie była wcale taka głupia.
"średnio się udaje"? Zależy dla kogo i jak do sprawy podchodzi.
Można sobie chcieć zacerować skarpetkę, jednak wymaga to determinacji, samodyscypliny, zrozumienia, empatii. Jak i uwzględnienia wielu wielu więkrzych lub mniejszych niedopatrzeń w kwestii potrzeb naszych, jak i naszej skarpetki.
W istocie, żeby zeszyć skarpetki, trzeba dobrać nici, znaleźć i nawlec igłę… A przede wszystkim poświęcić parę chwil albo i godzin, by ponaprawiać je porządnie. A to wymaga wyrzeczenia się na ten czas czegoś być może dużo milszego.
Eh, po prostu trzeba kupować parę jakichś dobrych skarpet, a nie tam pierwsza lepsza z bazaru, wtedy żadziej trzeba cerować 🙂
To też, zgadzam się.
Chociaż zbytnio wybrednym być nie zawsze się opłaci, mam wrażenie.