Głodowanka dzień trzeci po mału się kończyć będzie. Śpię o dziwacznych porach, więc w zasadzie prawie połowę spędziłam w łóżku. Swoją drogą ciekawe to jest, że jak nic nie jem, to jakoś krócej śpię, a mimo to nie chodzę zmęczona. To znaczy owszem, dziś chodzę, ale z zupełnie innego względu. Mianowicie chyba wylazło to, przed czym ostrzegali ludzie, z którymi o głodowaniu rozmawiałam: w pewnym dniu po prostu opada się z sił. U mnie to widać miał być trzeci. No i tak sobie poszłam na zajęcia, niby wszystko ok, ale do czasu, przez chwilę mogłam nawet mknąć niezłym tempem, a potem pffff, jakby wtyczkę wyjęli, także kiedy musiałam po dziesięciu minutach marszu zatrzymać się przed przejściem przez jezdnię, najchętniej bym się tam położyła jak stałam. Dziwny to rodzaj zmęczenia, nie taki typowo fizyczny, bardziej jakby mi się baterie bardzo szybko kończyły albo jakbym była taką nakręcaną zabaweczką. Jeden plus: nie czuję głodu, jeeest! A z drugiej strony… Ojjj, kuszą te soczki i banany, które kupiłam, kuszą, tylko teraz bardziej psychicznie.
No ale co ja Wam tu piętrolić będę o tym jak się czuję, co Was to na dobrą sprawę może interesować. Ciekawsze rzeczy są na tej ziemi, pod tym niebem…
To może zadam Wam jedno pytanie: co byście chcieli, żeby się tu pojawiło, poza kontynuacjami rzeczy już zaczętych, bo na to siły po prostu i ochoty nie mam. Chyba, że zadacie więcej pytań o dietkę roślinną albo ewentualnie to, co widać na troszkę głębszy niż pobieżny, ale nie zbyt wnikliwy rzut oka na wege społeczność. Tym wypadałoby się jednak zająć skoro już spróbowałam zacząć. No dawajcie wyzwania, dawajcie, nie wszystko pewnie się uda, zastrzegam sobie prawo do wybrania tematu/ów, które mi się spodobają, o ile w ogóle ktokolwiek cokolwiek napisze xd i nie okaże się, że wszyscy mnie olewają, a ja mam za wysokie mniemanie o sobie, że w ogóle próbuję. No sami przyznacie, że jak kogoś się nie lubi, a widzi się, że on by coś chciał od ludzi, pisze choćby, że czeka aż ktoś mu odpowie w jakiejś bezsensownej kwestii, to trochę politowanie ogarnia. Nie, dobra, cicho. Miałam pracować nad swoją samooceną, tak mi zalecono 🙂 No więc dobrze, ok, siedzę cicho, a jak nie odpiszecie, to pewnie po prostu znaczy, że nie macie pomysłów. No tak, ale jak nie macie pomysłów na mnie, to znaczy, że Was nie interesuję… Zaraz, czy ja muszę ludzi interesss… Eee tam, skończę już lepiej z tymi przemyśleniami. To nie miejsce na nie. Ważniejsze, że mam dobry humorek, dzień dzisiaj był prześliczny, tak wiecie, ze słonkiem i ciepłymi powiewami, nie wspominając już o wyższej chyba niż w tym roku w Poznaniu widziałam temperaturce, wiem, bo w końcu jakieś 25 minut jednak na tym dworze spędziłam :P. Idzie wiosna, a ja mam chęć na pisanie póki co. Wykorzystajcie tę moją chęć, bo może zniknąć, a czyż nie byłaby to strata niepowetowana dla poziomu intelektualno-twórczego całego internetu, gdybym nie pisała tu radośnie dalej?
Na fali dobrego nastroju – kolejny wpis o byle czym
Głodowanka dzień trzeci po mału się kończyć będzie. Śpię o dziwacznych porach, więc w zasadzie prawie połowę spędziłam w łóżku. Swoją drogą ciekawe to jest, że jak nic nie jem, to jakoś krócej śpię, a mimo to nie chodzę zmęczona. To znaczy owszem, dziś chodzę, ale z zupełnie innego względu. Mianowicie chyba wylazło to, przed czym ostrzegali ludzie, z którymi o głodowaniu rozmawiałam: w pewnym dniu po prostu opada się z sił. U mnie to widać miał być trzeci. No i tak sobie poszłam na zajęcia, niby wszystko ok, ale do czasu, przez chwilę mogłam nawet mknąć niezłym tempem, a potem pffff, jakby wtyczkę wyjęli, także kiedy musiałam po dziesięciu minutach marszu zatrzymać się przed przejściem przez jezdnię, najchętniej bym się tam położyła jak stałam. Dziwny to rodzaj zmęczenia, nie taki typowo fizyczny, bardziej jakby mi się baterie bardzo szybko kończyły albo jakbym była taką nakręcaną zabaweczką. Jeden plus: nie czuję głodu, jeeest! A z drugiej strony… Ojjj, kuszą te soczki i banany, które kupiłam, kuszą, tylko teraz bardziej psychicznie.
No ale co ja Wam tu piętrolić będę o tym jak się czuję, co Was to na dobrą sprawę może interesować. Ciekawsze rzeczy są na tej ziemi, pod tym niebem…
To może zadam Wam jedno pytanie: co byście chcieli, żeby się tu pojawiło, poza kontynuacjami rzeczy już zaczętych, bo na to siły po prostu i ochoty nie mam. Chyba, że zadacie więcej pytań o dietkę roślinną albo ewentualnie to, co widać na troszkę głębszy niż pobieżny, ale nie zbyt wnikliwy rzut oka na wege społeczność. Tym wypadałoby się jednak zająć skoro już spróbowałam zacząć. No dawajcie wyzwania, dawajcie, nie wszystko pewnie się uda, zastrzegam sobie prawo do wybrania tematu/ów, które mi się spodobają, o ile w ogóle ktokolwiek cokolwiek napisze xd i nie okaże się, że wszyscy mnie olewają, a ja mam za wysokie mniemanie o sobie, że w ogóle próbuję. No sami przyznacie, że jak kogoś się nie lubi, a widzi się, że on by coś chciał od ludzi, pisze choćby, że czeka aż ktoś mu odpowie w jakiejś bezsensownej kwestii, to trochę politowanie ogarnia. Nie, dobra, cicho. Miałam pracować nad swoją samooceną, tak mi zalecono 🙂 No więc dobrze, ok, siedzę cicho, a jak nie odpiszecie, to pewnie po prostu znaczy, że nie macie pomysłów. No tak, ale jak nie macie pomysłów na mnie, to znaczy, że Was nie interesuję… Zaraz, czy ja muszę ludzi interesss… Eee tam, skończę już lepiej z tymi przemyśleniami. To nie miejsce na nie. Ważniejsze, że mam dobry humorek, dzień dzisiaj był prześliczny, tak wiecie, ze słonkiem i ciepłymi powiewami, nie wspominając już o wyższej chyba niż w tym roku w Poznaniu widziałam temperaturce, wiem, bo w końcu jakieś 25 minut jednak na tym dworze spędziłam :P. Idzie wiosna, a ja mam chęć na pisanie póki co. Wykorzystajcie tę moją chęć, bo może zniknąć, a czyż nie byłaby to strata niepowetowana dla poziomu intelektualno-twórczego całego internetu, gdybym nie pisała tu radośnie dalej?
22 odpowiedzi na “Na fali dobrego nastroju – kolejny wpis o byle czym”
Nie wiem, o czym możesz pisać, ale czytam tylko ostatnio mało aktywny w komentarzach na blogach ogólnie jestem.
No to mi miło kolego 🙂
Myślę, że fajnie by było gdyby pojawiały się tu twoje Cowery, o czym już pisałam. takie wpisy o codzienności, czy tam odchudzaniu też są spoko. Ps. Czytam wszysko bez wyjątków, a nawet dzisiaj przeglądałam sobie bloga od początku. Moim zdaniem jest on jednym z fajniejszych blogów na Eltenie, bo często piszesz to co myślisz.
To nie jest odchudzanie!
Ja najwięcej cenie na blogach wpisy o codzienności.
No no, zadziwiacie mnie z tą codziennością, przecież tak naprawdę nie piszę nic szczególnego, żeby to choć dotyczyło innych ludzi, ale nie, głównie o sobie samej piszę i dlatego za tym do końca nie przepadam. Ile można o sobie gadać? A z drugiej strony nie dzieje się nic ciekawego wokół, a jak się dzieje, to nie potrafię po prostu skupić się na tyle, żeby rzetelnie to opowiedzieć. No i urok całej sytuacji idzie wtedy w pyry.
Zuzler. Przepraszam. 😀 Słowa mi zabrakło. W sensie o jedzeniu, a że akurat z kimś rozmawiałam pisząc ten komentarz, to wyszło jak wyszło.
Spooko, choć siejesz zamęt takimi słowami. A poza tym dzięki, rozważę, choć covery to już będą bardzo na żywca robione 😀 bo to, co było ładnie nagrane, ale czego się nie wstydzę skończyło się jeszcze w wakacje.
Ja tam lubię czytać o codzienności
Ook, chcecie codzienność, będzie codzienność bywać.
Coś jeszcze? Może jakiś konkretny temat?
A może kiedyś napisała byś jakieś opowiadanie? Masz fajny styl pisania.
Pisz, o czym chcesz. Po prostu 🙂
A tam o czym chcesz, ciekawi mnie co Wy byście chcieli, będę wiedziała choćby czego nie porzucać.
A jak o opowiadania chodzi, to tu na mnie nie bardzo macie co liczyć, bo choćby mnie parło niemożebnie, to i tak nic nie napiszę po prostu z braku pomysłu, a nawet jak już go znajdę, to mój wytwór nie będzie się miał zbytnio do tego, co chciałam napisać.
Dla mnie właśnie to jest zaletą Twojego bloga, że nie do końca da się przewidzieć tematy wpisów. Studiować nie lubisz, więc w ciekawostki językowe zagłębiać się nie będziesz, nagrań na razie nie masz (chociaż latem to się może zmienić), zatem teraz ich też nie wstawisz, weganizm mnie akurat mniej ciekawi, ale chcesz, to pisz. Nie ujawniasz tutaj więcej swoich zainteresowań i pewnie stąd brak pomysłów czytelników.
No, może to jest właśnie myśl? Możę bytak coś o zainteresowaniach zarzucić?
A co to za dieta? pytam bo sama bym sprubowała?
Dieta głodowa, oczyszczająca organizm, 3 dni o samej wodzie. Wcześniej trzeba się do tego przygotować, na kilka dni przedtem zrezygnować z ciężkich posiłków, na koniec np jeść same roślinki.
a masz to gdzieś w pliku tekstowym
Ale co?
tą diete o ktorej piszesz