Przyznam się bez bicia – nie znam mnóstwa filmów, choć po ostatnim tygodniu wolę powiedzieć, że jest mnóstwo filmów, których poznanie będzie dla mnie wspaniałym przeżyciem. A czy to samo powiedzą wszyscy ludzie, którzy umieją je na wyrywki? Od paru dni bowiem, szanowni państwo, oglądam filmy, najchętniej polskie stare komedie i moje wrażenia są następujące:
polecam nowego "Znachora", bo dobra to produkcja z nowoczesnoludową muzyką i w ogóle… no, dobry film, no.
Audiodeskrypcji w nowych "Chłopach" za to nie polecam, bo się jej twórcy chiba za mocno skupili na ładności i kwiecistości opisów, a zapomnieli, że nawet gdy jest dużo do przekazania, kwestii wypowiadanych przez postaci wypadałoby nie zagadywać.
"Wyjście awaryjne" to fajna rzecza z piękną puentą. Tak sobie myślałam, oglądając "no lać, lać to babsko i patrzeć jak równo puchnie", ale rozwiązanie sprawy tak mi przypadło do gustu, że nie mam żadnego żalu do reżyszera i szczenarzyszty, że potraktowali babsztyla zbyt grzecznie, a to mi się czasem zdarza. 😀
"Co mi zrobisz jak mnie złapiesz" oraz "Brunet wieczorową porą" są na tyle filmowo niejasne i niedopowiadane, że po prostu ich nie zrozumiałam, a co za tym idzie, oczywiście nie polecam, bo co tu polecać, skoro nie zrozumiałam? Sami sobie obejrzycie, to zobaczycie, zwłaszcza że autodestrukcje znaczy audiodezynterie w obu wypadkach były stworzone dwie.
"Kingsajz" jest super, a jeśli to faktycznie możliwe, jeśli można merać i jeśli kiedykolwiek los zapcha mnie do Łodzi i da czas na zwiedzanie, to kto wie, czy nie pójdę sobie obejrzeć rekwizytów użytych w tym filmie, bo, jak się doczytałam, parę się zachowało i można je podziwiać. Ze scenografii w ogóle, niekoniecznie elementów, które można zobaczyć do dziś, intryguje mnie najbardziej mega kibel ze spłuczką, który pojawia się prawie na końcu, nakręcany samochodzik i (w czym nie jestem odosobniona) gramofon, na którym torturowano Adasia. "Człowiek z M3" ujdzie. To trochę nie mój klimat fabularny, acz taki czasem subtelny, czasem lekko zgryźliwy humor doceniam.
"Kiler" i "Kilerów 2óch" no złoto! Złoteńko! Nawet fabuła, która gdyby to nie były tak dobre filmy zdecydowanie by mnie odstraszyła, tym razem wcale mi nie przeszkadzała.
"Nie lubię poniedziałku" – achhh! Gdybym mogła to oglądać, nie poznawać za pomocą ad najważniejsze dla fabuły sytuacje, pewnie bym oceniła ten film jak moja szanowna rodzicielka – jeszcze się nie skończysz śmiać z jednego, a tu już znowu trzeba się zacząć śmiać. A ile rzeczy nie jest zabawnych z opisu, a na obrazku już owszem, to nawet nie mam się jak dowiedzieć. Nie no, polecam, po prostu polecam mocno, jeśli ktoś nie zna, choć nawet oglądając z dezynsekcją, trzeba dobrze nadążać i mieć jedną parę oczu w tyłku i dodatkowe kilka wokół głowy.
Obejrzałam też "Króla lwa" i mogę go wreszcie nazwać pięknym i mądrym filmem dla dzieci, choć, w istocie, niejednemu dorosłemu przydałaby się z niego duża powtórka. Pomijając jednak wszelakie filozoficzne rozważania, chciałam zwrócić uwagę, że znajdziecie tam kolejny przykład audiodeskrypcji wiedzącej więcej od widza. Czy przeciętny oglądacz umiałby nazwać te wszystkie zwierzaki? Ja założę się, że nie wiedziałabym o istnieniu czegoś takiego jak otocjon wielkouchy. A teraz dzięki ad do "Króla lwa" już wiem, bo nazwa ta wydała mi się tak kuriozalna, że aż ruszyłam się i sprawdziłam. No i od trzech dni jestem bogatsza o jeszcze jeden okruch wiedzy, który przyda się chyba tylko w grze w państwa miasta. Piszę, że to kolejny przykład wiele wiedzącej ad, mając na myśli adapterowy "Dzień świra". Imię bohatera w całym filmie pada chyba cały jeden raz, natomiast ad ciągle się nim posługuje. W pewnym sensie niewidomy widz wie więc więcej od widzącego, choć nie w tak spektakularny sposób jak w wypadku"Króla lwa".
A w ogóle, co ja Wam tu pierdoły opowiadam, jak Wy te wszystkie piękności już na pewno sami dobrze znacie? ALe może jednak ktoś czegoś jeszcze nie zna? A właściwie co mnie to obchodzi czy znacie? Ja nie do końca miałam gdzie i jak poznać. "Kingsajza" czy "Kilera" no jeszcze, niech tam, ale by mi się pewnie nie chciało, zresztą, gdy byłam w wieku, w którym zrozumiałabym co lepsze sceny, telewizor znajdował się już daleko daleko poza horyzontem moich zainteresowań. ALe "Nie lubię poniedziałku"? Nie ma szans. "Króla lwa" kiedyś tam puszczono w szkole, na rekolekcjach żeby było ciekawiej. Ani żeśmy go nie obejrzeli do końca, ani nie znalazł się nikt, kto by poopowiadał, co tam na ekranie miga, czym zresztą mało się przejmowałam, bo słuchanie filmów i dopowiadanie sobie akcji od zawsze było dla mnie naturalne. Naturalne, owszem, ale mało ciekawe i efektywne na dłuższą metę. W książkach nie trzeba sobie nic wymyślać i składać puzli, chyba że sama fabuła tego wymaga. Nic właściwie nadzwyczajnego, że skupiłam się na literaturze niemal całkowicie i teraz mam fazę na nadrabianie. Wniosek z tego jednak mam tylko jeden – jeżeli ktoś uważa, że polskie komedie są ogólnie nieśmieszne, to niech weźmie taki duży młotek, może być z ogumowaną rączką, żeby się nie wyślizgnął, a potem niech się nim puknie w czoło. Tak poważnie natomiast uważam, że nie o gustach się nie powinno dyskutować, tylko o tym, co jest śmieszne. To jest zdecydowanie trudniej uzasadnić niż gusta, bo jeśli coś kogoś nie bawi, to go nie bawi i bawić nie będzie, a najlepszy sposób zamordowania wszelkiej śmieszności dowcipu to tłumaczenie go komuś, kto nie zrozumiał.
24 odpowiedzi na “Nadganiam ludzkość”
Polecam Czas surferów.
A ja polecam kolejnego klasyka: Chłopaki nie płaczą. Oklepane, wyoglądane do granic możliwości, ale jeśli wać panna nie miała styczności, to radzę się zapoznać 😉
Jeśli lubisz takie sytuacyjne śmiesznostki to polecam Job, czyli ostatnia szara komórka. No i Poranek kojota jako klasyk klasyków.
polecam pieniądze to nie wszystko i zróbmy sobie wnuka. boiskiem bezdomnych też nie pogardzę.
"Chłopaki nie płaczą" i "Poranek kojota" nie są mi obce już od dawna.
OOO, też lubię nowego Znachora. Chyba dlatego, że Wilczur nie jest tam ukazany jak święty za życia. To bardzo dobry, bardzo szlachetny człowiek, ale z krwi i kości. No i Zośka. Lubię Zośkę. 🙂
Za to do nowych "Chłopów" się nie przekonałam. Pomijając audiodeskrypcję, którą oceniam negatywnie i która trochę mnie męczyła, to po prostu nie jest mój ulubiony wątek.
Zuza, W takim razie nie jesteś bardzo do tyłu 😀
Franku, oczywiście, że jestem, ale już coraz mniej. 🙂 Pewnie za tydzień znów mi się odechce albo i szybciej i nadal będę z tyłu, tylko ciut mniej.
Co do "Znachora", Moniko, starszej wersji, cóż za zdziwienie, nie obejrzałam nigdy w całości i pełnym skupieniu, więc nie mam trochę czego porównywać, niemniej Zośkę i Żydów, których w książce nie było uważam za dobrą innowację i w ogóle, zrobienie adaptacji tej historii zamiast ekranizacji w tym wypadku uznaję za udaną, bo bardzo ładnie się to klei do kupy. A poza tym doceniam pojawienie się barona Krzeszowskiego, miłośnika koni. 😉
Ja też lubię nowego "Znachora". Ogólnie to również jestem do tyłu, jeśli o kino, czy też ściślej rzecz ujmując – o filmy chodzi, za to z bajkami – możliwie na bieżąco, co nie oznacza, że obejrzałam wszystkie, ale znaczną ich część – jak najbardziej.
Kiler jakoś mnie, kurka wodna, nie porwał. nie lubię poniedziałku oglądałem z ad personalizowanym w osobie ojca mego, który dał radę. Z resztą swego czasu obejrzeliśmy jeszcze parę innych produkcji, chociaż najczęściej to były jakieś sf w rodzaju Kontakt, Gwiezdne Wrota, Piąty Element itd. Specjalnie podaję polskie tłumaczenia nazwy, bo pod koniec lat 90-tych były chyba bardziej popularne niż oryginalne.
Swoją drogą też nadganiam ludzkość, ale tak se to idzie. Aha, Króla Lwa po raz pierwszy oglądałem w kinie Wisła, gdy panował na to szał absolutny i również uważam, że świetna to rzecz, która dzieciom da mnóstwo rozrywki, a dorosłym może sporo do myślenia dać.
Tomasz, w jakim sensie nadganiasz, również filmowym czy jakimś innym?
Chodzi o filmowy sens. inne, mam nadzieję, że też jakieś tam postępują.
Czekam na taki czas u siebie. 😀 Moim problemem jest to, że bardzo nie lubię oglądać sama, a nie mam wśród swoich znajomych, zwłaszcza tych z którymi widuje się często zbyt wielu miłośników filmów.. Przez co, poza dniem świra, nie znam niczego z wymienionych..
Znachora mogę z Tobą obejrzeć choćby jutro 😀
No to jeszcze polecam ci bardzo dobrą polską komedię: "Nie ma róży bez ognia". Tam scenarzysta dokonał prawdziwego najstersztyku Jak chodzi o poczucie humoru.
Eee, Krisu, oglądaliśmy to razem i w sumie mnie nie porwało.
W sumie też mogę z kimś obejrzeć, bo faktycznie samemu to się tak trochę mniej chce.
Dla mnie jeśli o "Znachora" chodzi to nic nie dorówna klasykowi. Ja to jakoś nie lubię tych nowych filmów a te remaki to mnie tak wkurzają że nie wiem.
@Zuzler możemy razem oglądać różne fajne rzeczy, jak chcesz. 🙂 Ja też jestem do tyłu.
To tak zbiorczo,
Z tą audiodeskrypcją w chłopach się zgodzę.
No , ja niektóre filmy diseneya też obejrzałam w wieku lat dwudziestu i dwudziestu dwóch i dwudziestu trzech, i dobrze mi z tym.
Król lew, taak, też mi się podobał, i tak, też dopiero po raz pierwszy obejrzany niedawno.
Oo, dzień świra, no… lubię.
Tak, Polskie filmy, też mi się wiele podoba, szczególnie Polskie komedię.
Aaa, czyli to nie tylko ja się później zabrałam za oglądanie bajek i filmów.
Chłopi, nowy film uważam za dobry,
Książkę ówielbiam.
ja nawet nie mam króla lwa z audio deskryptją
Jeśli jeszcze nie obejrzałaś Misia Stanisława Bareji, to koniecznie to nadrub, bo to moim zdaniem jeden z najlepszych filmów tamtych czasów, a i w ogóle samego Staszka.
No i jeszcze dodatkowo ale to już nie Bareji, możesz zapoznać się z ekranizacją Ziemi obiecanej, ale ten film trzeba obejrzeć kilka razy żeby wyłapać wszystkie niuanse, chyba, że pamiętasz dobrze książkę.
"Misia" już oglądałam i nie trafił do mnie. W ogóle, Bareja podoba mi się jako łowca absurdów, ale jako twórca całego filmu już nie bałdzo.